Kto jest słabszy od dziecka, które jeszcze się nie urodziło, ale grozi mu śmierć, zwana prawem wyboru – wyboru silniejszych?
Sprawiedliwość polega na tym, by najbardziej pomagać temu, który może najmniej – tę piękną definicję ukuł 800 lat temu mistrz Wincenty, zwany później Kadłubkiem. Kto jest słabszy od dziecka, które jeszcze się nie urodziło, ale grozi mu śmierć, zwana prawem wyboru – wyboru silniejszych? Problem jest duży, bo rocznie ginie w ten sposób może 20, może 30 mln najsłabszych. Na ten problem zwraca uwagę Fundacja Pro – Prawo do Życia. Kilka tygodni temu auto fundacji zostało uszkodzone, a jej pracownika zaatakował fizycznie człowiek reprezentujący ruch LGBT, przedstawiający się jako Margot. Sprawca napadu został aresztowany. W jego obronie, ze skutecznym poręczeniem uwalniającym od aresztu, wystąpiło 12 autorytetów. Wśród nich dwóch księży katolickich, świadomych tego również, że Margot pozuje także na Matkę Boską i publicznie atakuje najbardziej wulgarnymi wyrazami i Kościół katolicki, i Polskę. Ks. dr hab. Alfred Wierzbicki i o. Adam Boniecki uznali jednak, że „ich moralnym obowiązkiem jest pomoc Margot, dla której areszt może być traumatycznym doświadczeniem”. Powołali się na słowa innego świeckiego autorytetu, bohatera powstania w getcie, Marka Edelmana: „Niezależnie od tego, kim jest bity, trzeba z nim być i nie wolno się tego bać”. A przecież bił/a Margot, a bitym przez niego/nią był pracownik fundacji broniącej życia nienarodzonych. Ale może tylko nam się tak zdaje? Ksiądz Wierzbicki (kierownik Katedry Etyki na KUL), uzasadniając swoją postawę w tej kwestii, napisał: „Zabieram głos publicznie, ponieważ niepokoi mnie stan umysłów ludzi, którzy rzeczywistość widzą w czarno-białych barwach”. Ojciec Boniecki wcześniej użył innego argumentu w podobnej sprawie. Zasłużony redaktor „Tygodnika Powszechnego” napisał tak: „Jeśli uczymy o miłości nieprzyjaciół, to chyba w konsekwencji musimy z szacunkiem traktować prawdziwych niewierzących i prawdziwych nieprzyjaciół – dopuszczając ich do głosu. Po pierwsze dlatego, że – jak mi się wydaje – tego uczy Ewangelia. Po drugie, bo być może czasem mają rację”. Ojcu Redaktorowi szło o sytuację, w której wystąpił w obronie Adama Darskiego, ps. Nergal, znanego z darcia podczas swych występów Pisma Świętego i nazywania Biblii „kłamliwą księgą”. Adam Darski żadną formą „prześladowań” nie został jednak dotknięty, bo sąd go uniewinnił. Inaczej niż np. tysiące obrońców życia poczętego, aresztowanych i bitych w wielu krajach – od Chin po USA. Nie słychać głosu ks. dr. Wierzbickiego ani o. Bonieckiego w ich sprawie. Dla nich słabi i prześladowani są przede wszystkim przedstawiciele społeczności LGBT. Trzeba ich bronić przed polską, transfobiczną nietolerancją. Może mają rację? Margot w Radiu Zet przedstawia np. w kontekście swoich stosunków z rodzicami taką interpretację Ewangelii: „Jeżeli chodzi o starych, to nie mam z nimi kontaktu, wypowiedziałam im wojnę. Chrystus i apostołowie zachęcają przecież do wzięcia siekiery i odcięcia korzeni”.
A gdyby tak nie było „starych”, tylko sami „młodzi”? Gdyby nie było bieli, na tle której odbija się czerń? Gdybyśmy skupili się wyłącznie na wsłuchiwaniu się w głos „prawdziwych nieprzyjaciół” i trosce o oddawanie im należnego szacunku, a machnęli ręką na przyjaciół, na szacunek dla nich – dla tych, którzy nie używają Pisma Świętego do „artystycznych wizji”, tylko próbują z trudem żyć przykazaniami? Na przykład tym: nie zabijaj? Gdyby tak miłować tylko nieprzyjaciół? Tylko kto – dla etyka z KUL i dla redaktora „Tygodnika Powszechnego” – jest przyjacielem, a kto nieprzyjacielem?
Kiedy się nad tym światem zastanawiam, przychodzą mi na myśl słowa, które napisał inny ksiądz. Ten nie wahał się jeszcze występować „Przeciw nieprzyjaciołom Prawa i proroków”. Z tak właśnie zatytułowanego pisma św. Augustyna cytuję te słowa: „Tylko w dobrej rzeczywistości zło może się pojawić, gdyż nie inaczej szkodzi niż przez zmniejszanie tego, co jest dobre. Dlatego dobro może istnieć bez zła – taki jest sam Bóg, a także niektóre wyższe byty niebieskie – zło jednak bez dobra istnieć nie może. Jeżeli bowiem nie zadaje żadnej szkody, nie jest złem. Jeżeli zaś ją zadaje, to dlatego, że ciągle jest dobro, które ulega zmniejszeniu. Jeśli zniszczy je całe, nie pozostanie nic z natury, która podlega szkodzie. Wówczas i zła już nie będzie, które szkodę zadaje – zniknie bowiem natura, której dobro wskutek szkody ulega zmniejszeniu”.•
Andrzej Nowak