Kilkanaście dni temu ekscentryczny wynalazca i przedsiębiorca Elon Musk zaprezentował światu Neuralink. Urządzenie, które ma komunikować mózg z komputerem. Tak przynajmniej zapowiadał. Prezentacja była zrobiona dobrze, choć urządzenie, które pokazał, jest niewypałem.
Łączenie mózgu z komputerem wydaje się naturalnym kierunkiem rozwoju technologicznego. W zasadzie w pewnym sensie nasze mózgi już ściśle współpracują z elektroniką, a w niektórych przypadkach ta współpraca jest dosłowna. Na przykład implanty dla osób sparaliżowanych czy dla cierpiących na niektóre choroby neurologiczne pozwalają wielu z nich funkcjonować w społeczeństwie. Jest jednak bardzo cienka (a może nie ma jej wcale?) granica pomiędzy pomocą potrzebującym a wspomaganiem zdrowych. Tej granicy nie da się zdefiniować. Bo jeżeli dzięki rejestracji i interpretacji fal mózgowych można sterować wózkiem inwalidzkim albo syntezatorem mowy, dlaczego dokładnie tego samego urządzenia nie można użyć np. do sterowania samolotem albo do obsługi urządzeń elektronicznych?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek