„Ile razy mam przebaczyć?” Temat przebaczenia nigdy nie traci na aktualności.
1. W każdej ludzkiej więzi czy relacji pojawiają się napięcia. Ranimy innych i jesteśmy ranieni. Oczywiście w różnym stopniu. Jezusowe „77 razy” oznacza stałą gotowość do przebaczenia. Najbardziej bolą rany zadane przez najbliższych (współmałżonka, rodziców, dzieci, przyjaciół, rodaków). Lista możliwych krzywd jest długa. Obraźliwe słowo, niesprawiedliwy osąd, szyderstwo, nielojalność, obojętność, zdrada… Niektóre rany leczy się szybko. Są i takie, które goją się długo, a blizny po nich pozostają na zawsze. Przebaczenie bywa długim, trudnym procesem. Ale właściwie nie ma innego wyjścia: albo wchodzimy na drogę darowania win, czyli uzdrowienia, albo zamykamy się w piekielnym kręgu nienawiści, zemsty, bólu, cierpienia.
2. Do przebaczenia mobilizuje i zobowiązuje nas fakt, że Bóg nam wciąż przebacza. W „Ojcze nasz…” powtarzamy: „przebacz nam nasze winy, jako i my przebaczamy naszym winowajcom”. Przypowieść o nielitościwym dłużniku ilustruje tę myśl. Sługa był winien panu gigantyczną sumę 10 tys. talentów (co najmniej 340 ton złota lub srebra!). Wysokość tego zadłużenia obrazuje ogrom Bożego miłosierdzia. Oddłużony sługa okazał się bezlitosny dla bliźniego, który był mu winien zaledwie 100 denarów, co jest śmiesznie małą sumą w porównaniu z darowanym długiem. Trwanie w nieprzebaczeniu zamyka drogę do Bożego miłosierdzia. I odwrotnie: „błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7). Przebaczenie nie ma nic wspólnego z rozmywaniem odpowiedzialności za zło i lekceważeniem sprawiedliwości. Darowanie urazy jest aktem miłosierdzia ze strony krzywdzonego, ale nie staje się prawem krzywdziciela.
3. Jak przebaczać? Trzeba najpierw przyjrzeć się swoim emocjom. Nie ignorować bólu, złości i innych uczuć, ale spróbować przyznać się do nich, dotknąć swoich ran. Potem pomyśleć spokojnie: na czym polega moja krzywda? Co mnie zraniło, jakie słowa, gesty? Dlaczego tak się stało? Czy nie ma w tym mojej winy? Co powodowało krzywdzicielem? Chodzi o zrozumienie sytuacji. Dopiero potem przychodzi moment właściwego przebaczenia. Konieczna jest decyzja: chcę wybaczyć. Ludzie mówią nieraz: „Chcę przebaczyć, ale nie potrafię”. Tak się zdarza. Potrzebne są wtedy czas, modlitwa, prośba o łaskę przebaczenia i mocne trwanie przy tym „chcę przebaczyć”. Kiedy przebaczam, uwalniam siebie samego od brzemienia związanego z doznaną stratą. Rezygnuję z egzekwowania długu, który zaciągnął u mnie bliźni. Nie oczekuję odpłaty. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby przebaczenie zostało przyjęte, ale nie powinno się uzależniać przebaczenia od zmiany postawy krzywdziciela.
ks. Tomasz Jaklewicz