Każdy niepotrzebny konflikt może stać się pretekstem do niewypowiadania konwencji stambulskiej.
Zbliża się wybór nowego rzecznika praw obywatelskich. Wybór opóźniony, ponieważ Adam Bodnar powinien już dawno zostać z tego stanowiska odwołany ze względu na ignorowanie praw wielkiej części społeczeństwa. Powszechnie znana jest jego solidarność z roszczeniami politycznego ruchu homoseksualnego. Być może w przyszłości nielegalnie, wbrew konstytucji i naturalnej sprawiedliwości, rewindykacje ruchu LGBT zyskają pozór „prawa”. Ale dziś nawet tego pozoru nie mają, najzupełniej oczywiste jest prawo rodziców do ochrony szkół przed organizacjami politycznego ruchu homoseksualnego, a społeczeństwo ma prawo do jego krytyki.
Adam Bodnar prawa te systematycznie ignorował. Podobnie jak lekceważył orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego (z orzeczeniem z 28 V 1997 na czele), uroczyście potwierdzające prawa nienarodzonych. Na forum Komisji LIBE w Parlamencie Europejskim zachęcałem Rzecznika do obrony polskiego porządku konstytucyjnego (i Trybunału jednocześnie) w tej sprawie, ale Adam Bodnar odpowiedział w istocie, że dla niego ważne są ustawowe wyjątki od tej konstytucyjnej zasady, a nie sama zasada. Wszystko to jednak ma już znaczenie tylko historyczne, bo kończącego kadencję rzecznika praw obywatelskich PiS-owska większość odwołać nie chciała i nie odwołała. Teraz zaś chce mieć rzecznika swojego, więc takiego, który oczywiście nie będzie robił polityki opozycji, ale również nie będzie podejmował niewygodnych dla władzy postulatów opinii katolickiej, który – krótko mówiąc – „nie będzie przeszkadzał”.
Jak donoszą bowiem media – władza rozważa teraz zmianę reguł wyboru rzecznika, by pozbawić Senat prawa do sprzeciwu wobec kandydata wybranego w Sejmie. Co to oznacza w praktyce? Najpierw polityczną awanturę. Po drugie – rezygnację z szukania poparcia dla nowego rzecznika wśród najbliższych prawicy senatorów, choćby w PSL, czy w ogóle wśród osób takich jak senatorowie Staroń, Libicki czy Ujazdowski. To nie jest jakieś nierozwiązywalne zadanie – brakuje przecież tylko trzech głosów. Zbudowanie porozumienia byłoby wartością samą w sobie, gdyż wzmocniłoby autorytet nowego rzecznika praw obywatelskich, a nadto mogłoby torować drogę do rozwiązywania kolejnych problemów i poszerzenia możliwości politycznych rządu.
Szukanie opozycyjnych sojuszników w Senacie USA stanowi normalną praktykę. Tam wiele nominacji prezydenckich uzależnionych jest nie od bezwzględnej, ale od szerszej, bo kwalifikowanej, większości. I mimo to konserwatywni republikańscy prezydenci potrafili dla swych nominacji pozyskiwać umiarkowanych demokratów. U nas do zbudowania większości trzeba poparcia jedynie trzech senatorów opozycji, co zakładałoby zapewne jedno: konserwatywny kandydat musiałby dawać gwarancję samodzielności, nie mógłby być dyspozycyjny wobec partii. Ale przecież ten urząd z natury powinien być niezależny (co wcale nie oznacza obojętności wobec zasadniczych problemów prawnych i moralno-ustrojowych). O tym zaś, że władza ma szukać szerszego poparcia, zdecydowali po prostu wyborcy – wybierając w ten sposób Senat. Trzeba uszanować wolę suwerena, a nie tylko się nań powoływać.
Niedawno apelowałem do władz: żadnych awantur do czasu wypowiedzenia konwencji stambulskiej. Uwolnienie Polski od tego instrumentu forsowania ideologii gender, wzmocnienie solidarności z państwami, które go odrzucają – to absolutny priorytet państwowy! W tej sytuacji każde łamanie reguł, każda kolejna demonstracja siły jest szkodliwa, bo za chwilę stanie się pretekstem do powtórzenia po raz kolejny: mamy tyle otwartych frontów, że nie możemy otwierać kolejnych, więc konwencji genderowej nie ruszymy. Na tym właśnie polega paradoks PiS-owskich rządów: ciągłe próby (formalnego) poszerzenia władzy ograniczają możliwości jej (realnego) wykonywania.
Dlatego powtarzam raz jeszcze – nie wszczynajcie żadnych nowych awantur, nie zmieniajcie zasad wykonywania władzy, tylko jej używajcie i wypowiedzcie genderową konwencję stambulską! Do tego, żeby ją wypowiedzieć, Prezydent i Sejm mają wystarczające uprawnienia konstytucyjne, tu nie trzeba żadnych „specustaw”, trzeba tylko zwyczajnie skorzystać z konstytucyjnych prerogatyw, zrealizować odpowiedzialność, która z nich wynika.•
Marek Jurek