Myśl wyrachowana: Ludzie boją się Męki Pańskiej, bo myślą, że to ich męka.
W tym roku, po latach chwalenia cudzego, ogromna liczba rodaków postanowiła poznać swoje – i pozostali w kraju, tu spędzali wakacje. Można to było zauważyć m.in. na górskich szlakach. Ja doświadczyłem niejakiego tłoku w moich ulubionych Pieninach. Nie chodzi już nawet o dwugodzinną kolejkę do wejścia na platformę widokową na Trzech Koronach, ale choćby o tłumy na prowadzących tam trasach. Nawykły do większego spokoju w tych rejonach, dotarłem do przełęczy Chwała Bogu. Do Trzech Koron pozostaje stamtąd kilkadziesiąt minut dość stromego podejścia. Myślałem, że odpocznę, ale ponieważ panował upał, każde ocienione miejsce na przełęczy było już zajęte. Rad nierad – a bardziej to drugie – postanowiłem pójść dalej. Wtedy przyszła mi do głowy myśl, żeby na odcinku, jaki mi pozostał do szczytu, odprawić Drogę Krzyżową.
Pomyślałem, że czego jak czego, ale myślenia o męce Chrystusa to nam nikt na tym świecie nie zdoła zabronić. No i że nie potrzeba do tego żadnych warunków. Ba! Im gorsze one są, tym lepiej, bo bardziej korespondują z tematem.
Szedłem więc pod tę górę, myśląc o kolejnych etapach męki Chrystusa, aż przy XIV stacji zdałem sobie sprawę, że dotarłem już niemal na szczyt… bez wysiłku. A nawet jeśli jakiś był, to go nie zauważyłem. Nie myślałem o uciążliwej drodze. Nie stanowiło to dla mnie problemu, podobnie jak upał, nadmierna liczba turystów i wszelkie inne niedogodności. Było za to we mnie jakieś pozytywne nastawienie do wszystkiego. Nawet do tej sążnistej kolejki na taras widokowy.
I tak sobie teraz myślę, że to nieźle oddaje istotę rzeczy: Pan Jezus, zapraszając do udziału w swoim cierpieniu, chce nas uwolnić od naszego. Nie chce człowieka pognębić, tylko mu ulżyć. Tak działa paradoks słodkiego jarzma i lekkiego brzemienia. To trochę jak prawo Archimedesa – człowiek zanurzony w męce Chrystusa staje się tym lżejszy, im głębiej się zanurzy.
Świat nie ma niczego porównywalnego. Sposobem świata jest próba zasłonięcia Jezusa z krzyżem przyjemnościami bez zobowiązań. Nieszczęśnicy wieszający tęczowe flagi na warszawskim pomniku Chrystusa bardzo jasno to pokazali. To symboliczna, choć nieświadoma deklaracja: jak najdalej od krzyża.
Jakie są tego skutki? Złość, agresja, wulgarność, pomieszanie wszystkiego ze wszystkim. Wszystko – z wyjątkiem radości i pokoju. Ale jeśli się ucieka od ocalenia, to jak inaczej żyć?•
Franciszek Kucharczak