Setną rocznicę Bitwy Warszawskiej obchodzimy uroczyście, ale na rynku księgarskim ukazała się właściwie tylko jedna pozycja próbująca szerzej analizować nie tylko samo wydarzenie, ale także jego konsekwencje.
Książka prof. Andrzeja Nowaka „Klęska imperium zła. Rok 1920” prezentuje najlepsze cechy dziejopisarstwa krakowskiego historyka. Zawiera nie tylko opis faktów oraz analizę wydarzeń, ale także szeroką refleksję nad ich miejscem w naszej historii. Samej bitwie, a w zasadzie wojnie polsko-bolszewickiej, gdyż warszawskie starcie było tylko jej najbardziej dramatyczną kulminacją, poświęcona jest pierwsza część książki. Dalsze rozdziały to analiza głębszych źródeł tego zwycięstwa, postawy Zachodu oraz współczesnego sporu o pamięć.
Dla mnie od prezentacji działań bojowych ciekawszy jest wywód koncentrujący się wokół najbardziej spornej kwestii tamtej wojny, a mianowicie, czy w ogóle należało rozpoczynać w kwietniu 1920 r. marsz na Kijów. Decyzja podjęta przez marszałka Piłsudskiego miała na celu nie tylko wykonanie uderzenia wyprzedzającego, ale także stworzenie możliwości sprzymierzonym z nami siłom ukraińskim zorganizowania własnej państwowości. Zarówno wtedy, jak i później decyzja Marszałka była mocno krytykowana. Komunistyczna historiografia przekonywała (część krajowych historyków robi to do tej pory), że należało dogadać się z bolszewicką albo „białą” Rosją, zamiast próbować organizować przestrzeń na Wschodzie. Profesor Nowak, analizując rosyjskie dokumenty, przekonuje, że jest to myślenie życzeniowe. „Biała” Rosja gotowa była uznać suwerenność Polski w granicach co najwyżej do Bugu. Bolszewicka rozmawiała z nami i sporo obiecywała, ale jedynie po to, aby zyskać na czasie. Jej celem głównym było rozprzestrzenienie rewolucji na całą Europę. Polska zaś, jak pisał Stalin już w 1918 r., była geopolitycznym „przepierzeniem”, które należało zniszczyć, aby móc pójść dalej. Wojna więc była nieunikniona – pisze prof. Nowak – a ofensywa kijowska była próbą przejęcia strategicznej inicjatywy w starciu z silniejszym rywalem.
Jak zwykle w publikacjach Białego Kruka wartością jest szata edytorska, m.in. bogata kolekcja zdjęć z epoki, publikowanych często po raz pierwszy.
Andrzej Grajewski