Wydawało się, że gorzej już być nie może. Do niekończącej się listy „plag libańskich” dołączył gigantyczny wybuch w bejruckim porcie. To dobiło zdesperowanych od dawna Libańczyków.
Gdy mer Bejrutu przed kamerami mówił: „Musimy być silni, musimy być solidarni”, w pewnym momencie rozpłakał się. I to chyba najlepiej ilustruje stan ducha Libańczyków. Mobilizują się, ale tak naprawdę są bliscy rozpaczy – mówił mi dzień po wybuchu ks. Przemysław Szewczyk z Domu Wschodniego, który przebywał w tych dniach w Bejrucie. Większość ludzi nie ma już jednak sił nawet na płacz. Tysiące Libańczyków wyszły na ulice Bejrutu w jednym celu: obalić skorumpowane władze, które zafundowały im kolejną dawkę bólu, upokorzenia i perspektywę całkowitego upadku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina