Myśl wyrachowana: Każdy dokądś pielgrzymuje: jedni na Jasną Górę, inni w czarną dziurę.
* * * * *
Pan Małgosia
Weszli rano do domu Małgorzaty, „aktywistki LGBT”, zakuli ją w kajdanki, wsadzili do cywilnego samochodu, nie powiedzieli, gdzie jadą. Natomiast Lu, „partnerka” aktywistki, została telefonicznie poinformowana przez świadków o tym, co się stało. Tak wynika z relacji lewicowych mediów. „Całe szczęście odnalazła się na komendzie, a nie w lesie” – napisali. Nie napisali natomiast o tym, że ta prześladowana „Małgorzata” to facet, Michał Sz., który 27 czerwca napadł w centrum Warszawy na kierowców furgonetki należącej do Fundacji Pro – Prawo do życia. Furgonetka jeździła po stolicy, informując, na czym polega „edukacja seksualna”, którą wdraża się w warszawskich szkołach. Michał Sz. razem z innymi uzbrojonymi działaczami LGBT zdemolował samochód i uczestniczył w bójce.
Cóż, przestępstwo jak przestępstwo, zdarza się. Na uwagę zasługuje jednak sposób, w jaki pana „Małgorzatę” przedstawiono w „Gazecie Wyborczej” i pokrewnych mediach. Chociaż wygląda jak mężczyzna i potwierdzają to jego dokumenty, konsekwentnie pisze się o nim jak o kobiecie. Jak widać, gender zobowiązuje. Chce być facet kobietą czy kim tam ma życzenie – proszę bardzo. I dzięki temu pan „Małgorzata” razem z panią Lu mogą robić za parę lesbijek. No, chyba że pani Lu to też facet – wtedy mielibyśmy parę gejów, którzy chwilowo obrali inną płeć.
Skomplikowane? Hm, nowoczesność. Ale bandytyzm, trzeba przyznać, całkiem tradycyjny.•
Franciszek Kucharczak