Szok. Kobiety pytają: „Dziecko mi przebaczyło? Jak to?”. W niebie nie ma nieprzebaczonych historii. Tam jest jedno wielkie błogosławieństwo.
Marcin Jakimowicz: Jak reagują ludzie, gdy po latach katowania się słyszą: „Jest światło”?
ks. Eugeniusz Zarzeczny – Odczuwają niewyobrażalną ulgę. Naprawdę zapala się światło. Trzeba zobaczyć twarz kobiety, która po kilkudziesięciu latach przystępuje do Komunii. Ona nie wie, czy ma ze szczęścia iść do prezbiterium na kolanach, czy frunąć. Patrzyłem kiedyś w twarz takiej kobiety i ogromne wzruszenie ścisnęło mi gardło. Pomyślałem: dla tej jednej osoby warto było prowadzić rekolekcje…
A jak powiedzieć kobiecie, która przychodzi po latach do spowiedzi, by otworzyła się na pokutę?
– Ważna jest kolejność. Nie zaczynajmy od słowa „pokuta”. Jezus mówił: „nawracajcie się”, a dopiero później: „czyńcie pokutę”. Najpierw jest przyjęcie ogromu Bożego miłosierdzia, a dopiero później możemy myśleć o zadośćuczynieniu. Łotr na krzyżu nie miał żadnych szans na pokutę (być może wycierpiał ją już przed ukrzyżowaniem…). Pierwsza jest nadzieja na nawrócenie, czyli zwrócenie się ku Bogu…
Przez szereg lat hasło „nauka stanowa dla kobiet” oznaczało przestrzeganie przed aborcją. Pomijano raczej miliony osób zranionych przez to doświadczenie…
– Dlatego jako marianie zdecydowaliśmy się przed laty na formę rekolekcji dla osób, które popełniły aborcję. Były to wówczas jedyne tego typu spotkania w Polsce. Zauważyłem, że tym osobom proponuje się bardzo niewiele. Nie chodzi przecież jedynie o kobiety, ale i o ojców, dzieci. Nie możemy ich pozostawić z tym piętnem. A często to, jak są traktowane w konfesjonale, jest przerażające… Nie słyszą o tym, że istnieje dla nich droga powrotu: przebaczenia, pojednania z Bogiem, ze sobą i –powiem rzecz dla wielu środowisk straszną – z dzieckiem, które zostało stracone. Każdy grzesznik ma drogę powrotu, Kościół otrzymał od Jezusa nieprawdopodobny dar – moc przebaczania grzechów.
Słowo „ekskomunika” nie zamyka definitywnie tych drzwi?
– Nie. Są określeni spowiednicy, którzy mają prawo udzielić rozgrzeszenia, znosząc ekskomunikę, a penitent jako pełnoprawny członek Kościoła może przyjmować sakramenty. Nie zaczynajmy nigdy od słów: „Wymyśl sobie teraz jakąś pokutę”. To konsekwencja. Najpierw jest nadzieja miłosierdzia. Zresztą kwestia pokuty to rzecz delikatna i wymagająca dobrego rozeznania. Często osoby, które nie rozpracują syndromu poaborcyjnego od strony religijnej i emocjonalnej, uciekają w retorykę religijną, rzucają się w aktywizm…
Zjednoczone siły lewicy zawołają: to wszystko przez kler. Wmawiacie ludziom, że aborcja to zabójstwo, a oni, biedni, nie potrafią poradzić sobie z wyrzutami sumienia. To efekt kościelnego prania mózgu…
– Badania psychologów jednoznacznie pokazują, że aborcja nie jest sprawą religii. To złamanie prawa naturalnego. Niedawno studiowałem opracowania, które objęły również problemy kobiet w Japonii, gdzie i religia, i kultura dopuszczają możliwość aborcji. Jest na nią przyzwolenie, generalnie „nic się nie stało”, to nawet wymiar terapeutyczny. Tymczasem u Japonek pojawia się ogromne poczucie winy. Sprowadzanie tematu do kwestii religijnych czy wmawianie, że to jedynie problem katolików, to metodologiczny błąd, niewypał już na samym starcie.
Mam prawo do brzucha! – krzyczą feministki. – To problem kobiet. Tymczasem najbardziej wzruszającą sceną filmu „Syndrom” jest obraz, gdy płacze ojciec…
– Problem mężczyzny jest taki, że nie stanął w obronie kobiety. Dla świętego spokoju powiedział: „Zrób, jak uważasz”. Zwiał. To rodzaj grzechu Adama, który nie obronił Ewy przed wężem. A miał stanąć i powiedzieć krótko: nie gadaj z nim!
Marcin Jakimowicz