Jednym z wątków filmu „Obrazy bez autora” jest problem odpowiedzialności za zbrodnie dokonane w czasie wojny przez ludzi, których obowiązkiem było leczyć chorych.
Florian Henckel von Donnersmarck rzadko kręci filmy. Jego nagrodzony Oscarem debiut „Życie na podsłuchu” opowiadał historię funkcjonariusza Stasi, fachowca od podsłuchów, który w pewnym momencie zwątpił w sens tego, co robi. „Życie na podsłuchu” perfekcyjnie przedstawiało działalność budzącej lęk NRD-owskiej służby bezpieczeństwa, wpisując się w nurt kina rozliczającego się z totalitarnym systemem. Zrealizowany ponad dekadę później film „Obrazy bez autora” jest również rozliczeniowy, z tym że jego akcja obejmuje trzy dekady niemieckiej historii. To także film o artyście zmuszonym do dokonywania wyborów pod presją okoliczności zewnętrznych, na które nie ma wpływu. O ile drugim bohaterem „Życia…” był zasłużony dla władzy pisarz, konformista, któremu dosyć późno otworzyły się oczy, bohater „Obrazów…”, Kurt Barnert, jest malarzem na początku swej twórczej drogi. Opowieść o jego życiu rozgrywa się na tle wydarzeń historycznych, od lat 30. do 60. ubiegłego wieku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz