Na waszyngtońskim Chinatown policja użyła w nocy z poniedziałku na wtorek granatów hukowych i flar, by rozpędzić protest. Nad dzielnicą latają nisko cztery śmigłowce oraz kilka dronów. W niektórych sklepach demonstranci wybili szyby.
Wojskowe śmigłowce zniżają się nisko nad tłum, tworząc podmuchy wiatru. Jeden z nich zerwał gałęzie z drzewa obok protestujących. Po dzielnicy niesie się dźwięk policyjnych syren. Niektóre witryny sklepowe zostały wybite; nie dochodzi jednak do poważnych starć z policją. W kierunku śmigłowców demonstrujący wygrażają i pokazują wulgarne gesty. Niektórzy porównują sytuację do wojny.
W Chinatown jest kilkadziesiąt samochodów policyjnych. By przepędzić manifestujących, policja używa granatów hukowych oraz flar. Czasem szarżuje.
Protest w Waszyngtonie zaczął się w poniedziałek - tak jak we wcześniejsze dni - pod Białym Domem. Policja rozpędziła demonstrujących w małe grupki, które kierują się do innych dzielnic miasta.
Burmistrz miasta Muriel Bowser wzywa mieszkańców do pozostania w domach i przypomina, że od godz. 19 w poniedziałek (1 w nocy w Polsce we wtorek) obowiązuje godzina policyjna.
Bowser na Twitterze potępiła jednocześnie to, że na chwilę przed początkiem obowiązywania godziny policyjnej federalna policja użyła siły wobec protestujących przed Białym Domem. Było to na ok. kilkanaście minut przed przemówieniem Trumpa w Ogrodzie Różanym w tej prezydenckiej rezydencji. Po tym, jak tłum został rozproszony, prezydent wyszedł na chwilę przed ewangelicki kościół św. Jana, w którym w niedzielę podczas zamieszek podpalono piwnicę.