Na przesunięciu wyborów zyskują wszyscy, także opozycja.
07.05.2020 18:30 GOSC.PL
Debaty telewizyjne wygrywają wszyscy. Przynajmniej tak twierdzą po fakcie sztaby kandydatów – każdy z nich z pełnym przekonaniem twierdzi, że to akurat jego człowiek najlepiej przez minutę mówił o tym, że w Polsce powinno być lepiej. W rzeczywistości ze środowej dyskusji warta zapamiętania była tylko wypowiedź Stanisława Żółtka: „Nie znasz moich poglądów? Sprawdź w internecie. Wpisz w wyszukiwarkę jakąkolwiek”. Resztę można zapomnieć, ale oczywiście sztabowcom nie przeszkadza to w prezentowaniu służbowego optymizmu.
Po ogłoszeniu decyzji o przesunięciu wyborów znowu mamy wielkie przekonywanie, ale raczej do tego, że tamci przegrali, a nie do tego, że my wygraliśmy. Prawda jest taka, że decyzja uzgodniona przez Jarosława Gowina i Jarosława Kaczyńskiego prawie każdemu daje jakąś polityczną korzyść. Owszem, trudno się nie uśmiechnąć, słysząc wygibasy retoryczne posłów i dziennikarzy, którzy jeszcze wczoraj grzmieli, że organizowanie wyborów 10 maja to zagrożenie demokracji, a dziś oburzają się, że wyborów 10 maja nie będzie. Generalnie jednak prawie każdy coś dostał. Kaczyński uniknął rozpadu koalicji, który oznaczałby pewnie upadek rządu, bo bez przewagi w żadnej z izb parlamentu rządzić się nie da. Uniknął też organizacyjnej klapy, do której niemal na pewno doszłoby podczas organizowanego na chybcika głosowania korespondencyjnego. Gowin utrzymał partię, co nie było wcale oczywiste. Osiągnął też cel, jakim było przesunięcie daty wyborów, choć dojdzie do tego na innej podstawie prawnej, niż proponował. Koalicja Obywatelska zyskała z kolei trochę czasu. Nie wiem na ile jej to pomoże i czy rzeczywiście KO zdecyduje się na wymianę kandydatki na kogoś innego, ale przynajmniej może się nad tym zastanawiać i ewentualnie zadziałać. Nawet jeśli za miesiąc czy dwa koniunktura nie będzie lepsza, to gorsza też już raczej nie będzie. Lewica nie ugrała nic konkretnego, ale może mówić, że postąpiła słusznie, nie siadając do stołu z Gowinem i podkreślać w ten sposób to, że nie jest drugą Platformą, ale osobnym bytem. PSL i Konfederacja zyskują chyba najmniej, ale też niczego nie tracą.
Wyborcy mogą się cieszyć przede wszystkim z tego, że na przygotowanie wyborów będzie nieco więcej czasu. Nawet jeśli i tak będzie ono przeprowadzone korespondencyjnie (choć nie rozumiem uporu prezesa PiS; skoro nie dochodzi do eksplozji zachorowań w supermarketach, to i w lokalach wyborczych nie powinno jej być), to przynajmniej jest szansa na dopracowanie przepisów i logistyczne przygotowanie całej operacji. I to w całym zamieszaniu najbardziej cieszy.
Jakub Jałowiczor