Czemu jesteście zmieszani… Macie tu coś do jedzenia? Łk 24,38.41
16.04.2020 00:00 GOSC.PL
Uczniowie opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak poznali Jezusa przy łamaniu chleba.
A gdy rozmawiali o tym, On sam stanął pośród nich i rzekł do nich: «Pokój wam!»
Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha.
Lecz On rzekł do nich: «Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie Mnie i przekonajcie się: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam». Przy tych słowach pokazał im swoje ręce i nogi.
Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i pełni byli zdumienia, rzekł do nich: «Macie tu coś do jedzenia?» Oni podali Mu kawałek pieczonej ryby. Wziął i spożył przy nich.
Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach». Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma.
I rzekł do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami tego».
Ewangelia z komentarzem. Nie uwierzyć z radości. To najpiękniejszy rodzaj niewiaryCzemu jesteście zmieszani… Macie tu coś do jedzenia? Łk 24,38.41
To niezwykła scena, niebywale gęsta; w 13 krótkich wersach dzieje się niesłychanie wiele. Mowa w niej o tym, że to w Eucharystii rozpoznaje się prawdziwego Chrystusa; że Jezus daje pokój; że zmartwychwstanie jest prawdziwym powstaniem z martwych ludzkiego ciała (Jezus ma kości, ciało, ręce, nogi, je rybę); że do zrozumienia Pism jest konieczne, by Pan oświecił rozum usiłującego rozumieć; że uczniowie, a po nich my, to świadkowie krzyża i zmartwychwstania Jezusa oraz tego, że to one są przyczyną nawrócenia i odpuszczenia grzechów. A ciekawe jest tu i to, że można nie uwierzyć z radości. Prawdopodobnie to najpiękniejszy rodzaj niewiary. I najłatwiejszy do skruszenia.
Ks. Jerzy Szymik