O tym, czy można go traktować jak amulet i w czym tkwi jego siła, mówi liturgista ks. Joachim Kobienia.
Izraelici na pustyni jedli mannę z nieba. Czy to była zapowiedź Eucharystii?
Chrystus sam o tym mówi na kartach Ewangelii: „ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba”. Manna była zapowiedzią, a Eucharystia jest czymś niewspółmiernie większym. Bóg, który podtrzymywał życie Izraelitów na pustyni, dał im pokarm pozwalający dotrzeć do Ziemi Obiecanej. Chrześcijanom daje Pokarm, który bezpiecznie prowadzi do wieczności. Bogactwo chleba oznacza obfitość pokarmu, a zatem bezpieczeństwo życia, dlatego chleb zawsze był traktowany jako pewna świętość, dar, który zawdzięczamy Stwórcy.
Nieprzypadkowo Jezus wybrał podczas Ostatniej Wieczerzy jako te najświętsze znaki właśnie chleb i wino. To były podstawowe produkty spożywcze, zwłaszcza w obszarze basenu Morza Śródziemnego. Chrystus chciał nam przez to powiedzieć, że Eucharystia jest tak ważna do życia wiary jak chleb codziennie spożywany.
Osoby chorujące na celiakię mogą otrzymywać Komunię św. z konsekrowanych komunikantów wypieczonych z mąki bezglutenowej. Czy zatem w krajach azjatyckich można używać podczas Mszy św. chleba wypieczonego z mąki ryżowej, a w Ameryce Łacińskiej – z mąki kukurydzianej?
Dyskusja na temat osób na diecie bezglutenowej trwała bardzo długo. Początkowo skłaniano się ku rozwiązaniu, by spożywały Komunię św. tylko pod postacią wina. Konferencja Episkopatu Polski w 2009 roku podjęła decyzję, że można dopuścić do użytku liturgicznego także hostie ze specjalnym certyfikatem z bardzo nikłą zawartością glutenu, nieszkodliwą dla zdrowia. Takie hostie mogą produkować tylko nieliczne zakłady posiadające zezwolenie. Ta decyzja biskupów jest wyrazem troski o osoby chorujące na celiakię.
Czymś innym, natomiast, jest inkulturacja i używanie chleba wypiekanego z innego rodzaju mąki. Od początku chrześcijaństwa w liturgii używano chleba pszennego. Przestrzegano tej tradycji bardzo ściśle. Trwały dyskusje, czy to ma być chleb kwaszony, czy niekwaszony, ale nigdy nie podważano, że ma być pszenny. Kościół nie zgodził się na to, by zastąpić mąkę pszenną, nawet jeśli w kulturze azjatyckiej czy Ameryce Łacińskiej inne zboża są bardziej popularne.
Dziś już nie stanowi to problemu, bo pszenicę uprawia się na całym świecie. Inaczej było w czasach intensywnej ekspansji misjonarzy w XVII wieku, kiedy sugerowano możliwość używania mąki ryżowej na Dalekim Wschodzie. Stolica Apostolska rozstrzygnęła, że tylko chleb wypiekany z pszenicy, a wino wyprodukowane z winnego krzewu, może być używane do sprawowania Eucharystii.
W niektórych domach przed rozkrojeniem nowego bochenka chleba czyni się na nim znak krzyża. W dniach postu niektórzy radykalnie rezygnują z różnorodności jedzenia, wybierając tylko chleb i wodę. Chleb otaczamy szacunkiem, ale coraz częściej widać go na śmietniku czy na ulicy. Czy marnowanie żywności jest grzechem?
Błogosławienie chleba przed spożyciem nie jest przeżytkiem dawnych czasów. W wielu domach chrześcijańskich ten zwyczaj jest nadal praktykowany. I dobrze, bo pokarm należy szanować i być za niego wdzięcznym Bogu. Wzburzenie na widok wyrzuconego chleba na ulicy czy śmietnisku jest właściwie. Nie wszyscy potrafią docenić to, co stanowi fundament naszego życia, oraz dostrzec, jak wielu ludzi głoduje. Nie trzeba głodnych szukać gdzieś daleko w Afryce, są blisko nas. Jeśli nie potrafimy spożyć zapasu chleba, to możemy się nim podzielić.
Niewątpliwie wyrzucanie jedzenia jest grzechem. Z wielu względów, ponieważ marnujemy dar Boga, jesteśmy obojętni na potrzeby biednych i nie potrafimy się dzielić dobrami. Trzeba zastanowić się, ile potrzebujemy i jesteśmy w stanie spożyć, a potem racjonalnie dokonywać zakupów. Marnowanie jedzenia jest zaciąganiem winy moralnej.