Z Żydami po drodze

Przepaść, jaka powstała między Polską a Izraelem w sprawach politycznych i historycznych, nie ma nic do bliskości, jaką chrześcijanie powinni odczuwać z judaizmem i Żydami jako ojcami w wierze. I jedno, i drugie trzeba nazywać po imieniu.

Gdyby to polityka miała wyłącznie decydować o głębokości i szerokości relacji międzyludzkich, wszyscy chyba siedzielibyśmy w swoich prywatnych fortecach. Gdyby to polityka miała wyznaczać standardy w życiu Kościoła, marny byłby jego los, co widać zawsze przy zbyt ścisłym aliansie tronu z ołtarzem. Nie byłoby też wtedy miejsca na prorockie gesty, jak list biskupów polskich do niemieckich w latach głębokiego PRL. Nie byłoby całego ożywczego ruchu, wymiany myśli, doświadczeń, wspólnych modlitw chrześcijan z różnych państw, na co dzień często skonfliktowanych ze sobą. Przecież gdyby to polityka miała decydować np. o mojej miłości do Francji, to ze względu na prezydenta Macrona musiałbym wyrzec się fascynacji liturgią i duchowością paryskich Wspólnot Jerozolimskich czy wielu innych źródeł życia nad Sekwaną. Ba, pewnie wspólnota braci z Taizé musiałaby zakończyć swój żywot i organizację Europejskich Spotkań, bo jak to możliwe, by w jednej hali obok siebie siedzieli Polak, Litwin i Rosjanin i nucili „wesoło” kanony w sytuacji, gdy Władimir Putin takie bajki opowiada… Pewnie też Dzień Judaizmu w Kościele nie miałby racji bytu w Polsce, gdyby emocje (jak najbardziej słuszne) związane z mocno kontrowersyjną polityką obecnych władz Państwa Izrael i organizacją alternatywnych obchodów wyzwolenia obozu Auschwitz w Yad Vashem (to nic, że robi to prywatna fundacja, bo gośćmi i mówcami będą przecież głowy państw, a nie prezesi firm) decydowały o chrześcijańskim postrzeganiu judaizmu i Żydów.

I tak, jak nie należy uciekać w żaden romantyzm czy wręcz fideizm, który gloryfikuje wszystko, co żydowskie, udając, że problemów w polityce nie ma, tak samo nie można z polityki zrobić narzędzia do kwestionowania tego, co nas, chrześcijan, z Żydami łączyło i łączyć będzie na wieki. Prof. Jan Grosfeld w niedawnej rozmowie dla GN mówił m.in.: - Gdy św. Jan Paweł II nazwał Żydów starszymi braćmi w wierze, niektórzy próbowali to «łagodzić» i tłumaczyć papieża, że tak naprawdę powiedział: «tak jakby» starszymi braćmi w wierze. A tymczasem Benedykt XVI poszedł jeszcze dalej: określeniem, które zdaniem papieża właściwie odzwierciedla nasze relacje, to „ojcowie w wierze”. Tak powiedział Benedykt XVI! Użycie przez papieża tego określenia w stosunku do Żydów było czymś rewolucyjnym.

Na tym tle jeszcze mocniej wybrzmiewa inne spostrzeżenie: że Dzień Judaizmu obchodzimy zawsze w przeddzień tygodnia ekumenicznego. Wypadek przy pracy? Wprost przeciwnie. - Gdy przed laty usłyszałem, że Dzień Judaizmu w Kościele w Polsce będzie obchodzony na początku Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, to się ucieszyłem, bo bez korzenia żydowskiego nie ma żadnej jedności. Jan Paweł II mówił, że nasze relacje z Żydami to nie jest coś zewnętrznego, tylko to jest nasza sprawa wewnątrzkościelna. W Watykanie ta intuicja spowodowała, że komisja ds. dialogu z judaizmem jest usytuowana w Radzie ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Genialna intuicja! – dodaje prof. Grosfeld.

Jeśli więc to polityka najczęściej ustawia nam emocje, niech wiara ustawia nam rozum. A wtedy i emocje pójdą we właściwym kierunku.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina