W drugim czytaniu.
Święty Paweł, „odkąd z woli Bożej został powołany na apostoła Jezusa Chrystusa”, nie chodził własnymi drogami. Wcześniej, będąc Szawłem, działał w pojedynkę. To zazwyczaj oznaka wyniosłości i samowystarczalności. W pojedynkę pilnował ubrań tych, którzy kamienowali św. Szczepana, w pojedynkę też „zionął nienawiścią przeciwko uczniom Pańskim” (Dz 9,1). Po spotkaniu z Jezusem na drodze do Damaszku, zaprowadzony do Jego uczniów, po raz pierwszy usłyszał: „Szawle, bracie” (Dz 9, 16). Wtedy „jakby łuski spadły z jego oczu”. Poznał Kościół. Kto trzyma się dróg Pańskich, wnet na nich spotka podobnych do siebie. Bóg nie każe nam żyć samotnie ani działać w pojedynkę. U podstaw pierwotnej formacji uczniów Jezusowych było wysyłanie ich „po dwóch” dla głoszenia Ewangelii. Podobnie postępowali później św. Franciszek, św. Grzegorz Wielki czy w naszych czasach inicjator Drogi Neokatechumenalnej Kiko Argüello. Zasada socjusza miała na celu uobecnienie faktu, iż misjonarze są posłani, by głosić w imię Chrystusa podwójne przykazanie miłości: miłości do Boga i do bliźniego. Nie da się bowiem kochać Boga, którego się nie widzi, nie kochając brata, którego się widzi (por. 1 J 4,20). To wyjaśnia, dlaczego Paweł wyruszał w podróże misyjne z innymi chrześcijanami: Barnabą, Sylwanem, Tymoteuszem czy Sostenesem. To też tłumaczy, dlaczego dziś tysiące par małżeńskich wyrusza na krańce świata z krzyżem misyjnym w kieszeni. I nie wyobrażają sobie, by mogli to robić w pojedynkę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.