65 lat temu, 7 grudnia 1954 r., zostało zlikwidowane Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Dekada istnienia tej instytucji to okres największego terroru komunistycznego i uzależnienia Polski od ZSRS. Likwidacja MBP nie oznaczała rozliczenia większości funkcjonariuszy bezpieki.
Historia komunistycznej bezpieki jest nierozerwalnie związana z sowieckimi planami podporządkowania Polski. Przygotowania do powołania polskiego odpowiednika NKWD (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych) sięgają jesieni 1940 r., gdy w Smoleńsku rozpoczął się kurs funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, w którym wzięli udział przyszli wysoko postawieni oficerowie peerelowskiej bezpieki. Wśród nich był m.in. minister spraw wewnętrznych PRL Mieczysław Moczar.
Po agresji Niemiec na ZSRS budowa polskich kadr bezpieczeństwa znacznie spowolniła. Przyspieszyła ponownie po zerwaniu przez Kreml stosunków dyplomatycznych z rządem RP na Uchodźstwie i powołaniu kryptokomunistycznego Związku Patriotów Polskich. W czasie tworzenia 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki zorganizowano Polski Samodzielny Batalion Specjalny pod dowództwem mjr. Henryka Toruńczyka. Jednostka stała się jedną z najważniejszych kuźni kadr dla przyszłej bezpieki.
W powołanym w Moskwie Polskim Komitecie Wyzwolenia Narodowego utworzony został Resort Bezpieczeństwa Publicznego. Szybko stało się jasne, że kontrolowana przez polskich komunistów bezpieka będzie miała początkowo za zadanie wyłącznie wspieranie swoich sowieckich towarzyszy. Już 29 lipca 1944 r. Państwowy Komitet Obrony ZSRS zdecydował o utworzeniu na zachód od Bugu sowieckich komendantur wojskowych, których celem miało być "zabezpieczanie tyłów" Armii Czerwonej, a więc de facto kontrola nad całym terytorium "Polski lubelskiej". Umożliwiało to zwalczanie struktur Polskiego Państwa Podziemnego.
Na czele RBP stanął przedwojenny komunista, absolwent kursów NKWD Stanisław Radkiewicz. Już 25 lipca 1944 r., jeszcze przed pozostałymi członkami PKWN, przybył do Chełma, a następnie Lublina. Kontrolę nad resortem niemal natychmiast przejęli funkcjonariusze NKWD występujący jako "doradcy" polskich towarzyszy. Aż do lutego 1945 r. pełnili swoje funkcje półoficjalnie. Wśród sowieckich doradców był m.in. gen. Iwan Sierow, jeden z wykonawców zbrodni katyńskiej. Bezpiekę komunistycznej Polski miały wspierać również Wojska Wewnętrzne NKWD, m.in. rozlokowana w Lublinie 64. Dywizja Zbiorcza.
Kadry dowódcze RBP opierały się na przedwojennych komunistach, oficerach sowieckich oraz "weteranach" tzw. Brygad Międzynarodowych walczących w wojnie domowej w Hiszpanii po stronie komunistów. Pod koniec 1944 r. ta stosunkowo niewielka grupa sprawowała kontrolę nad 13 tys. funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, 4 tys. żołnierzy Wojsk Wewnętrznych (od 1945 r. Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego) oraz tysiącem strażników więziennych. Na zajętym przez Armię Czerwoną terenie organizowali strukturę Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego - od Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa po Gminne Urzędy Bezpieczeństwa.
31 grudnia 1944 r. PKWN został przekształcony w Rząd Tymczasowy. Resort Bezpieczeństwa Publicznego stał się Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego. Pierwszym zadaniem MBP było zbudowanie struktur na terenach opanowywanych przez sowietów po rozpoczęciu ofensywy w styczniu 1945 r. Ciężar prowadzenia terroru przeciwko siłom polskiego podziemia spoczywał wciąż na sowietach. "NKWD z całą pasją wściekłości przeprowadza aresztowania dowódców AK. Bada w bestialski sposób, bije drutem kolczastym, kłuje szpilki za paznokcie, łamie żebra i wszystkich wywozi do Rosji" - pisał w meldunku z lutego 1945 r. komendant Okręgu Białystok AK ppłk Władysław Liniarski. Również kluczowa dla Kremla operacja aresztowania przywódców Polskiego Państwa Podziemnego została przeprowadzona przez NKWD. Na skuteczność działań urzędów bezpieczeństwa wpływały też ogromne straty ponoszone w latach 1945-1946. Według danych MBP w tym okresie miesięcznie ginęło nawet 500 funkcjonariuszy.
Stopniowo kształtowały się struktury MBP. W lutym 1945 r. rozpoczęto systematyczne tworzenie kartoteki "szpiegów, dywersantów, volksdeutschów, AK-owców, NSZ-owców i innych antypaństwowych elementów". Przez następne 45 lat archiwa komunistycznej bezpieki były podstawą jej działalności operacyjnej.
W tym samym czasie Stanisław Radkiewicz zatwierdził dokument "Instrukcja (tymczasowa) o pozyskaniu, pracy i ewidencji agenturalno-informacyjnej sieci". Była ona tłumaczeniem podobnej instrukcji NKWD. Zawierała wiele ogólnych wskazówek pozyskiwania i utrzymywania kontaktów z agenturą bezpieki. "Jeśli otrzymamy informację, że jakiś osobnik zajmuje się przestępczą działalnością, to najszybciej i najpewniejsze dane o jego wrogiej działalności otrzymamy tylko w tym przypadku, jeśli będziemy mieli przy nim wiernego, oddanego nam człowieka, tzw. agenta" - podkreślano.
Specyficzny język tego rodzaju instrukcji wynikał m.in. z bardzo niskiego poziomu wykształcenia większości kadr MBP. W 1945 r. 33 proc. funkcjonariuszy nie ukończyło szkoły powszechnej, 45 proc. legitymowało się wyłącznie ukończeniem tego etapu edukacji. Wśród niższych oficerów urzędów bezpieczeństwa zdarzali się analfabeci. Polityk mikołajczykowskiego PSL Stefan Korboński wspominał opowieść jednego z posłów Krajowej Rady Narodowej z okresu kampanii wyborczej w 1947 r.: "Pan Porucznik oświadczył mi, że jest analfabetą. Nie umie czytać i wobec tego nie jest w stanie sprawdzić, czy jestem rzeczywiście posłem do KRN. Muszę zatem z nim jechać, bo inaczej użyje broni".
Formalne wykształcenie uzupełniano na kursach organizowanych od 1945 r. m.in. w Centralnej Szkole Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Stojący na jej czele mjr Mieczysław Broniatowski lapidarnie streszczał cel stojący przed przyszłymi ubekami: "Przyrzekamy tępić reakcję polską, aż do ostatniego gada, póki nam starczy sił". Działalność "edukacyjna" MBP stopniowo nie przynosiła jednak zmniejszenia liczby doradców sowieckich. W latach 1945-1954 we władzach resortu oficerowie deklarujący się jako Polacy stanowili niemal połowę, 37 proc. określało się jako Żydzi, 10 proc. stanowili funkcjonariusze sowieccy.
Wybory ze stycznia 1947 r. były kolejnym istotnym krokiem w kształtowaniu się dyktatury komunistycznej. Po ostatecznym wyeliminowaniu legalnej opozycji politycznej uformował się rządzący krajem "triumwirat": Bolesław Bierut-Hilary Minc-Jakub Berman. Czwartym w hierarchii był stojący na czele MBP Stanisław Radkiewicz. Rola bezpieki w strukturze reżimu stale rosła, a terror stawał się coraz bardziej masowy. Wzorowane na przepisach sowieckich zmiany w prawie pozwalały na niemal nieskrępowane działania urzędów bezpieczeństwa. Wzrastała skuteczność ich poczynań. Szczególnym przykładem była toczona w 1947 r. tzw. bitwa o handel. Jednocześnie rozbijano resztki zbrojnego podziemia niepodległościowego.
Rok 1947 był także początkiem najbrutalniejszego okresu walki z Kościołem. Na czele Departamentu V stała Julia Brystiger "Luna". Wbrew pochodzeniu z zamożnej żydowskiej rodziny mieszczańskiej już w młodości związała się z ruchem komunistycznym. Tuż po zajęciu Lwowa przez sowietów rozpoczęła współpracę z NKWD. Od 1944 zasiadała w prezydium Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich. Już w grudniu 1944 r. została kierownikiem Wydziału III Departamentu I MBP. Zdaniem części aresztowanych żołnierzy podziemia antykomunistycznego osobiście brutalnie przesłuchiwała więźniów. W październiku 1947 r. na odprawie szefów Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa przedstawiła referat "Ofensywa kleru a nasze zadania". Jej zdaniem celem bezpieki miało być zbudowanie ogromnej sieci agentury rozpracowującej działalność Kościoła od poziomu parafii aż po otoczenie prymasa Augusta Hlonda. Ostatecznym założeniem miało być wyeliminowanie społecznych wpływów Kościoła i ograniczenie jego działalności do praktyk czysto religijnych. Zyskała poparcie Radkiewicza, który stwierdził: "Duchowni są najbardziej zorganizowaną siłą reakcyjną, występującą najbardziej zwarcie, a najmniej naruszoną przez nas".
Pod koniec lat czterdziestych Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego zapewniało swoim funkcjonariuszom przywileje nieznane jakimkolwiek innym grupom zawodowym w komunistycznej Polsce. Elita bezpieki zajmowała eleganckie wille w podwarszawskim Konstancinie. "Cała ta kolonia, którą myśmy nazywali gettem, rozłożyła się w pięknych lasach. Otoczona wysokim eleganckim parkanem, ma własne instalacje wodociągowe i elektryczne, własne kino i stołówkę" - opisywał na falach Radia Wolna Europa płk Józef Światło po swojej ucieczce na Zachód. Większość elity MBP posiadała własne dacze nad morzem lub w górach. Niżej sytuowani funkcjonariusze musieli zadowolić się eleganckimi mieszkaniami w najlepszych kamienicach odbudowywanej Warszawy oraz dostępem do specjalnych sklepów zapewniających nieograniczony dostęp do dóbr niemal nieznanych innym grupom społecznym. Ogromne były też koszty utrzymania 5 tys. agentów i 48 tys. informatorów.
W tym samym czasie stale wzrastała liczba więźniów politycznych. W 1952 r. sięgnęła niemal 50 tys. Szczególnie złą sławą cieszyły się więzienia w Rawiczu, we Wronkach, w Sztumie, Barczewie i na warszawskim Mokotowie. To ostatnie stało się miejscem kaźni setek żołnierzy i oficerów polskiego podziemia, m.in. rtm. Witolda Pileckiego.
Od 1949 r. bardzo szybko rosła liczba aresztowanych duchownych. W latach 1949-1951 wzrosła z 350 do blisko tysiąca. W lutym 1950 r. bezpieka po raz pierwszy aresztowała członka Episkopatu Polski, biskupa chełmińskiego Kazimierza Kowalskiego. "Ukoronowaniem" kampanii wymierzonej w Kościół był proces kurii krakowskiej, aresztowanie biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka i internowanie prymasa Stefana Wyszyńskiego w 1953 r. "Wiceminister bezpieki [Roman - przyp. red.] Romkowski opowiadał mi, że pełne godności zachowanie się Prymasa wywarło na agentach bezpieki ogromne wrażenie" - wspominał Józef Światło na antenie Radia Wolna Europa. Elementem gry wymierzonej w Kościół była pełna kontrola MBP nad stojącym po stronie reżimu Stowarzyszeniem "PAX".
5 marca 1953 r. zmarł Józef Stalin, jeden z największych zbrodniarzy w historii i współtwórca machiny terroru, na której wzorowano strukturę peerelowskiej bezpieki. Propaganda komunistyczna rozpoczęła trwającą wiele dni kampanię żałobną. Wygłaszane w jej trakcie pamflety nie zapowiadały zelżenia terroru. W kolejnych miesiącach więzienia wciąż były pełne więźniów politycznych. W jednostce przy Rakowieckiej nadal wykonywano wyroki śmierci. Niespodziewany cios zadany systemowi terroru miał nadejść z najmniej oczekiwanej strony, ze strony wysoko postawionego funkcjonariusza bezpieki.
Pochodzący z ubogiej żydowskiej rodziny Izaak Fleischfarb tuż po ukończeniu szkoły wstąpił do Komunistycznego Związku Młodzieży. Walczył we wrześniu 1939 r. Po tym jak został wzięty do niewoli niemieckiej, uciekł na sowiecką stronę granicy. Wiedząc o losie polskich komunistów wymordowanych pod koniec lat trzydziestych, nie ujawniał swojej przeszłości w nielegalnych organizacjach młodzieżowych. Mimo to trafił do łagru. Po zwolnieniu w 1942 r. został wcielony do batalionu pracy, a następnie uciekł do formującej się dywizji dowodzonej przez Zygmunta Berlinga. Dopiero wówczas, już jako Józef Światło, ujawnił swoją komunistyczną przeszłość. Brał udział w bitwie pod Lenino i walkach o warszawską Pragę. Pod koniec 1944 r. został przeniesiony do tworzącego się Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Był zastępcą szefów Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa w Warszawie, Olsztynie i Krakowie. W 1948 r. został przeniesiony do Biura Specjalnego MBP, które dwa lata później przekształcono w Departament X. Nowa struktura miała wyjątkowe znaczenie w systemie terroru. Jej celem było gromadzenie materiałów dotyczących najwyższych rangą funkcjonariuszy reżimu. Światło jako zastępca płk. Anatola Fejgina miał bezpośredni dostęp do wielu kompromitujących szczegółów życia komunistycznej elity.
W listopadzie 1953 r. Jakub Berman polecił Fejginowi i Światle wyjazd do Berlina Wschodniego w celu omówienia z szefostwem Stasi operacji "wyeliminowania" byłej działaczki KPP Wandy Brońskiej. W 1949 r. Brońska uciekła do Berlina Zachodniego i podjęła współpracę z Radiem Wolna Europa. Na jego antenie opisywała funkcjonowanie sowieckich łagrów, w których niewolniczo pracowała w latach II wojny światowej. 5 grudnia po rozmowach z szefem Stasi Erichem Mielke obaj funkcjonariusze wybrali się na zakupy do Berlina Zachodniego. W czasie gdy Fejgin wymieniał wschodnioniemieckie marki na zachodnioniemieckie, oczekujący przed budynkiem Światło zniknął. Jeszcze tego samego dnia wicedyrektor X Departamentu oddał się w ręce Amerykanów. Następnego dnia został ewakuowany do Frankfurtu. 23 grudnia znalazł się w USA.
W kolejnych dniach w Warszawie podejrzewano, że Światło mógł zostać porwany przez służby amerykańskie lub zachodnioniemieckie. Niemal do końca roku nikt nie wierzył w prawdziwą wersję wydarzeń przedstawioną przez Stasi. 1 stycznia 1954 Fejgin został odwołany z funkcji dyrektora Departamentu X. 26 lutego 1954 r. zdymisjonowano także Józefa Różańskiego, dyrektora Departamentu Śledczego MBP. Już pod koniec grudnia władze sowieckie podały informację o wykonaniu wyroku na wszechwładnym szefie NKWD Ławrientiju Berii. Również na szczytach partyjnych pojawiały się głosy o konieczności ograniczenia władzy bezpieki. W czerwcu 1954 r. Departament X został rozwiązany.
20 października 1954 r. Radio Wolna Europa rozpoczęło nadawanie cyklicznej audycji "Za kulisami bezpieki i partii". Do lutego następnego roku wyemitowano siedemdziesiąt siedem odcinków, ponadto dwanaście audycji specjalnych. Łącznie 139 audycji z udziałem Światły. Mimo prób zagłuszania docierały do wszystkich słuchających RWE. Poznanie szczegółów z życia rządzącej elity wywołało piorunujące wrażenie. "Rewelacje Światły i ich skutki w postaci reorganizacji i rozczłonkowania bezpieki, czystki na jej szczytach, wypuszczenie na wolność części więźniów politycznych, w pierwszym rzędzie członków partii, obaliło barierę strachu i zerwało tamy" - podkreślał Jan Nowak-Jeziorański. W ciągu kolejnych narad partyjnych otwarcie krytykowano MBP. Na początku grudnia w miesięczniku "Nowe Drogi" ukazał się artykuł oskarżający bezpiekę o łamanie prawa i "wypaczenia".
7 grudnia 1954 r. dekretem Rady Państwa rozwiązano Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. W jego miejsce powołano Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Komitet ds. Bezpieczeństwa Publicznego przy Urzędzie Rady Ministrów. Urząd Bezpieczeństwa Publicznego pozostał w niezmienionym kształcie do 1956 r., kiedy to w ramach MSW powołano istniejącą do roku 1990 Służbę Bezpieczeństwa. PRL opuścili sowieccy doradcy.
"Czyżby bezpieka, ten straszliwy instrument terroru, ta zmora unosząca się nad życiem każdego człowieka w Polsce, rzeczywiście przestała istnieć? [[ Nie łudźmy się, by tak było naprawdę. Polityczna policja jest nierozłączną częścią systemu rządów totalnych" - mówił dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Jan Nowak-Jeziorański dzień po pojawieniu się informacji o likwidacji MBP.
Upadek resortu oznaczał kres stalinowskiego terroru. Nigdy jednak nie doszło do większych rozliczeń funkcjonariuszy i kierownictwa resortu. Szef MBP Stanisław Radkiewicz po złożeniu rytualnej samokrytyki został mianowany ministrem Państwowych Gospodarstw Rolnych. Dopiero w maju 1957 usunięto go z KC PZPR i z partii. Do przejścia na emeryturę w roku 1968 pełnił drugorzędne funkcje administracyjne. W 1954 r. został aresztowany Józef Różański, rok później dołączyli do niego Anatol Fejgin i Roman Romkowski. Zostali oskarżeni o stosowanie tortur i bezprawne pozbawianie wolności. Wszyscy trzej otrzymali kary kilkunastu lat więzienia. Na mocy ułaskawień wyszli na wolność w roku 1964.
W latach dziewięćdziesiątych jedną z niewielu spraw dotyczących odpowiedzialności za zbrodnie stalinowskiej bezpieki był toczący się od 1996 r. proces szefa departamentu śledczego MBP Adama Humera i kilku innych funkcjonariuszy. Sąd wymierzył im kary od dwóch do dziewięciu lat więzienia za znęcanie się nad więźniami politycznymi w latach 1946-1954. Najwyższy wyrok dostał Humer. W 1998 r. sąd odrzucił apelacje jego i innych; z powodów formalnych części nieznacznie obniżono wyroki, m.in. Humerowi (z dziewięciu lat do 7,5 roku); zmarł podczas przerwy w odbywaniu kary w 2001 r. Symboliczny wyrok zapadł w sprawie Anatola Fejgina, który wyrokiem NSA utracił uprawnienia kombatanckie przyznane w 1985 r. "Dopuścił się on czynów zasługujących na szczególne potępienie, o rzadko spotykanej w praktyce sądowej szkodliwości społecznej, wyrządzających wielką szkodę całemu społeczeństwu polskiemu i poszczególnym ludziom" - stwierdził Najwyższy Sąd Administracyjny w wyroku z 1991 r.