Zapierająca dech historia bohaterskiej zakonnicy, opisana przez Agatę Puścikowską w książce "Wojenne siostry".
Prymas Tysiąclecia, gdy opiekowała się nim przed śmiercią, mówił o niej zdrobniale Józefka. A Józefka zajmowała się kardynałem Stefanem Wyszyńskim z pietyzmem, oddaniem, jak kochająca córka umierającym ojcem. I nikomu, kto obserwował jej starania, delikatność i wrażliwość, nie przyszłoby raczej do głowy, że Józefka – czyli siostra Józefa Kozieł – to odważna, nieustępliwa komendantka powiatu sandomierskiego, pseudonim „Erna”, i szef wywiadu, pseudonim „Tamara”. Taka to konspiratorka...
(...) Józefa Kozieł do sióstr szarytek zgłosiła się w 1938 roku, a po rocznym nowicjacie została siostrą miłosierdzia. Gdy niedługo potem rozpoczynała pracę w szpitalu zakaźnym – jej przełożona, również szarytka, spytała: „Komu złożysz pierwszą wizytę w tym szpitalu?”. Siostra Józefa odpowiedziała: „Panu Jezusowi w kaplicy”. I tak się stało. (...) W czerwcu 1940 roku siostra Józefa zostaje wysłana do szkoły pielęgniarskiej Szpitala Przemienienia Pańskiego w Warszawie. (...) Po ukończeniu szkoły pielęgniarskiej młoda zakonnica wraca do szpitala zakaźnego – na oddziale gruźlicy rozpadowej pracuje jako oddziałowa. W tym też czasie broniło się warszawskie getto. Wrażliwa i współczująca siostra Józefa cierpi z bezsilności: „Ogromnie ciężko było patrzeć, jak za murem płoną domy, giną ludzie, a człowiek nie może przyjść z pomocą” – pisała później. W tym czasie Józefa musiała być już zaprzysiężona w Armii Krajowej. Nie nadmienia o tym jednak we wspomnieniach, nie opisuje tego zdarzenia nawet długo po wojnie. (...)
Niedaleko domu sióstr, na Tamce (dokładny adres pozostaje nieznany), była nielegalna fabryka granatów wytwarzająca je na potrzeby AK planującej walkę i powstanie. Siostra dowiaduje się, że ktoś wtajemniczony w produkcję został przez Niemców aresztowany i z powodu brutalnego przesłuchania jest bliski załamania, więc fabryczkę należy zlikwidować. Żeby jednak granaty się nie zmarnowały, siostra Józefa przedziera się do zakładu i przenosi je do... skrytki w swoim pokoju. Czyli w zakonnej celi.
Sandomierz
Gdy atmosfera wokół siostry Józefy robiła się coraz gorętsza, bo zapewne jej aktywność wychodziła coraz bardziej poza zwykłe obowiązki zakonnicy i pielęgniarki, posłano ją do szpitala w Sandomierzu. Trudno dziwić się zaniepokojeniu przełożonych siostry: był to szczególny czas i konsekwencje wykrycia działalności Józefy byłyby dramatyczne dla całego zgromadzenia. Możemy się domyślać, że pobyt w Sandomierzu miał w intencji przełożonych służyć uspokojeniu i stonowaniu poczynań siostry. Stało się jednak zupełnie inaczej.
W Sandomierzu Józefa pracuje w szpitalu. Jednak i tam działa w konspiracji, a przełożeni pomagają jej dyskrecją, zaufaniem i odwagą. „W drugim miesiącu pracy otrzymałam wiadomość, że muszę przyjąć na oddział ciężko chorego, z lasu, Irka Brodę. Poszłam do ordynatora i prosiłam, aby o nic nie pytając, przyjął na oddział ciężko chorego, a jeżeli wyrazi zgodę, chorego przywiozą wieczorem. Ordynator był nadzwyczajnym człowiekiem, pomagał, ile mógł i jak mógł. Chory przyjechał furmanką wieczorem ukryty w sianie. Był bardzo brudny i zawszony” – opisywała zakonnica. Opatrzyli partyzantowi rany postrzałowe – rozległe i ropiejące, a siostra Józefa pouczyła go, by opowiadał ciekawskim, że to zabandażowane... czyraki. Chłopak przeżył i wyszedł w tajemnicy ze szpitala. Zakonnica natomiast wielokrotnie później ukrywała kolejnych partyzantów, wspierając się pomocą zaprzyjaźnionej rodziny, która ich ukrywała: „byli ludźmi dobrymi i bez reszty oddanymi sprawie walki z okupantem”. Nic więcej o rannych nie wiadomo prócz tego, że otrzymywali u nich schronienie i zapewne przechodzili rekonwalescencję. (...)
Oblężenie Sandomierza przez Sowietów i krwawe walki powodowały przepełnienie szpitala. Warunki sanitarne były fatalne, nie starczało wody, nie było światła. Chirurdzy operowali przy latarkach, siostra Kozieł podawała narkozę. Salowe, bojąc się nadciągającej Armii Czerwonej, uciekły ze szpitala. Pozostawiły siostrę Józefę z pięćdziesięcioma pacjentami. Gdy z miasta wycofali się Niemcy, wydawało się wszystkim, że utracona wolność wróciła. Zapanowała ogólna radość, ludzie z opaskami świadczącymi o przynależności do różnych organizacji podziemnych zaczęli się ujawniać. Najwięcej osób należało do AK. Jednak już po paru dniach okazało się, że wyzwoleńcza Armia Czerwona dokonuje wśród akowców masowych aresztowań. Rozpoczynają się transporty w głąb ZSRR. Rozpoczyna się więc kolejna okupacja. (...)
***
Zaprezentowane fragmenty pochodzą z rozdziału "Józefka – komendantka, szef wywiadu. Siostra Józefa Kozieł – Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia Świętego Wincentego À Paulo".
Aby poznać całą, pasjonującą historię siostry Józefy oraz innych zakonnic, bohaterek II wojny światowej, sięgnijcie po książkę Agaty Puścikowskiej.
W naszym sklepie teraz w PROMOCYJNEJ CENIE.
Czytaj dalej na następnej stronie
Agata Puścikowska, Wojenne siostry, Wydawnictwo "Znak"