Pomiędzy sztuczną inteligencją a tą naszą istnieje wiele analogii. Jedną z nich jest to, że nie wiemy, jak one działają. Rozumiemy ramy całego procesu, ale nie jesteśmy w stanie prześledzić powstawania konkretnych impulsów i połączeń.
Pamięć to nie zbiór faktów ułożonych chronologicznie. Ona nie działa jak encyklopedia czy twardy dysk. Bardziej przypomina kasetę magnetofonową, wielokrotnie nagrywaną i przegrywaną, która po rozerwaniu na wiele różnych kawałków została ze sobą sklejona. Ten, kto sklejał, nie wiedział, w jakiej kolejności łączyć ze sobą kolejne kawałki. I tak oto mamy w głowie zbiór informacji, z których tylko część w rzeczywistości miała miejsce. Inne nam się śniły, część sami dopowiedzieliśmy, a całkiem sporo z nich zawdzięczamy innym. Na przykład rodzicom. Z badań wynika, że dzieci pamiętają zdarzenia, których pamiętać nie mogą. Jak to możliwe? Wspomnienia, opowieści, dykteryjki, ale także zdjęcia pokazywane przez rodziców są tak przekonujące, że w dziecięcą pamięć konkretne wydarzenia zostają wdrukowane. Po latach mamy przed oczami obrazy konkretnych sytuacji, słyszymy całe zdania wypowiadane przez znane nam osoby, choć… nie możemy tego pamiętać. A to dopiero początek. Bo informacje można wdrukować w pamięć nawet osoby dorosłej, np. zadając odpowiednio sformułowane pytania czy prowadząc rozmowę przy użyciu – w skrócie mówiąc – technik manipulacji. Wiedząc to wszystko, trudno zrozumieć, dlaczego w poważnych sprawach kryminalnych wciąż słucha się naocznych świadków. Ci, którym zależy na skazaniu podejrzanego, są w stanie tak zmanipulować świadka, że ten z całym przekonaniem będzie przywoływał sytuacje, których nie był świadkiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.