We Włoszech znów rozgorzała polemika wokół obecności krzyży w szkołach publicznych. Wywołał ją nowy minister edukacji z populistycznej i antysystemowej partii Ruch Pięciu Gwiazd. W jednym z wywiadów Lorenzo Fioramonti oświadczył, że zamiast krzyża w salach lekcyjnych powinna wisieć mapa świata, a szkoła nie powinna reprezentować jednej tylko kultury, w domyśle włoskiej.
Deklaracja ministra kultury to ważna odsłona laickiego oblicza włoskich populistów, którzy tworzą kuriozalną koalicję rządową ze swymi największymi do niedawna oponentami, centrolewicową Partią Demokratyczną. Na kontrowersyjne słowa ministra Fioramontiego zareagował sekretarz generalny episkopatu Włoch. Przypomniał on, że krzyż w szkołach nie jest znakiem, który dzieli ani symbolem wyznaniowym. Jest znakiem przynależności do pewnej cywilizacji i kultury. W tym samym duchu wypowiedział się również kard. Fernando Filoni, prefekt watykańskiej Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Zaznaczył on, że wypieranie się własnej kultury i historii świadczy o ideologicznej indoktrynacji. Z kolei abp Michele Pennisi ostrzegł rząd, że usunięcie krzyży ze szkół pomoże jedynie Matteo Salviniemu.
Salvini jest liderem prawicowej Ligi. Ze względu na swą prorodzinną politykę, sprzeciw wobec ideologii gender i przypominanie o chrześcijańskiej tożsamości Włoch jest to partią, na którą najchętniej głosowali w minionych wyborach praktykujący katolicy. Salvini jest jednak krytykowany przez niektórych biskupów za antymigracyjną politykę oraz ostentacyjne obnoszenie się ze swą wiarą w przestrzeni publicznej. Również i teraz to właśnie on najgłośniej wystąpił w obronie krzyża w szkołach. Stwierdził, że jego usunięcie byłoby zanegowaniem historii Włoch. Przeciwko usunięciu krzyża opowiedzieli się również politycy innych prawicowych partii, a także Matteo Renzi, były premier i lider nowej partii centrolewicowej Italia Viva.