Aby zrozumieć genezę zbrojnych wybuchów na Górnym Śląsku, należy przede wszystkim uwzględnić charakter regionu górnośląskiego, czas wydarzeń oraz zmiany w polityce międzynarodowej, przyznającej narodom m.in. prawo do decydowania o państwie, w którym chcą żyć.
Zacznijmy od charakteru regionu. Mimo trwającego ponad sześć wieków politycznego oddzielenia od państwa polskiego, żyjąca w środkowej i wschodniej części Górnego Śląska rodzima ludność zachowała swój język w życiu codziennym i modlitwie oraz pielęgnowała związki z miejscami stanowiącymi symbole narodowe (Kraków, Wawel) i religijnymi (Częstochowa) w łączności z resztą narodu polskiego. Potwierdzali to odkrywający tę część państwa pruskiego Niemcy. Dokumentował dobitnie zatrudniony w 1847 r. przez raciborskiego księcia lekarz Juliusz (tak, po polsku pisał swoje imię) Roger, zauroczony pieśniami miejscowej ludności, których zbiór opublikował, podkreślając w przedmowie: „lud wiejski górnośląski prawie wszędzie w przeważającej większości jest polski.(…) tu matka uradowana polskiemi słowy wita swoje pierworodne, tu w szkółce nauczyciel po polsku daje dzieciom początków wiedzy, i z kazalnicy ksiądz polską mową opowiada ludowi boskie nauki prawdy odwiecznej. Na tych piaszczystych polach wyrosły wonne kwiaty pieśni gminnej”. Język polski jako macierzysty większości mieszkańców prawobrzeżnej dzielnicy potwierdzały pruskie spisy ludnościowe. I tak w 1910 r. był on jedyną mową ponad 80 proc. osób żyjących w powiatach: pszczyńskim, lublinieckim, oleskim, rybnickim i strzeleckim, prawie 80 proc. w toszecko-gliwickim, opolskim i kozielskim oraz ponad 70 proc. w tarnogórskim i niewiele poniżej tego odsetka w bytomskim i katowickim, a w stykającym się z Wielkopolską powiecie kluczborskim – 53 procent.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Michał Lis, Instytut Śląski, Opole