Franciszek godzinami przesiadywał w kościółku św. Damiana w Asyżu, wpatrując się w Chrystusowy krzyż.
Szukał klucza do samego siebie. „Najwyższy, chwalebny Boże, rozjaśnij ciemności mego serca” – szeptał. „I daj mi, Panie, prawdziwą wiarę, niezachwianą nadzieję i doskonałą miłość, zrozumienie i poznanie, abym wypełniał Twoje święte i prawdziwe posłannictwo”. Serce to labirynt, w którym się można pogubić. „Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi?” – wołał prorok Jeremiasz. Franciszek nie chciał pozostawać w mrocznych lochach swej samoświadomości. Duch, który wlewał się w jego myśli, podpowiadał: patrz w górę! Toteż trwał ze wzrokiem utkwionym w najpiękniejszej Miłości świata, aż Miłość odezwała się do niego: „Idź, odbuduj mój Kościół!”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Robert Skrzypczak