Kto ma najmocniejsze ręce w Polsce? Pudzianowski? Nie. Nawet cherlawy staruszek ksiądz jest od niego o niebo silniejszy. Przed jego dłońmi drżą same demony.
Węże do rąk
Do naszej wspólnoty przyjechał przed laty o. Augustyn Pelanowski. Jedna z jego konferencji zrobiła na wszystkich olbrzymie wrażenie. Mówił o mocy kapłańskich święceń. To była katecheza w stylu: „znajdź kilka szczegółów, którymi różnią się te obrazki”. Zakonnik przeczytał dwa pozornie niezwiązane ze sobą fragmenty Biblii. Pierwszy z 28. rozdziału Księgi Wyjścia jest Bożą wskazówką, jak ma wyglądać pektorał – element kapłańskiego stroju. Drugi (z 28. rozdziału Księgi Ezechiela) jest jedynym w Biblii opisem szatana. „Uczynisz też pektorał – przykazuje Bóg Mojżeszowi. – Umieścisz na nim cztery rzędy drogich kamieni; w pierwszym rzędzie rubin, topaz i szmaragd, w drugim rzędzie granat, szafir i beryl, w trzecim rzędzie opal, agat i ametyst, a wreszcie w czwartym rzędzie chryzolit, onyks i jaspis”.
A prorok Ezechiel opisuje dramatyczny upadek władcy Tyru (bibliści widzą w nim figurę samego szatana): „Tak mówi Pan Bóg: Byłeś odbiciem doskonałości, pełen mądrości i niezrównanie piękny. Mieszkałeś w Edenie, ogrodzie Bożym; okrywały cię wszelkiego rodzaju szlachetne kamienie: rubin, topaz, diament, tarszisz, onyks, beryl, szafir, karbunkuł, szmaragd. Jako wielkiego cheruba opiekunem ustanowiłem cię na świętej górze Bożej, chadzałeś pośród błyszczących kamieni”. A teraz troszkę matematyki. Kapłan ma w swym pektorale aż 12 szlachetnych kamieni. Demoniczny władca Tyru jedynie 9. To szczegół? Niepotrzebny detal zrozumiały jedynie dla jubilerów? – Nie. Kamienie szlachetne nie były dla Izraela jedynie drogimi błyskotkami. To symbole konkretnych duchowych darów, charyzmatów – wyjaśniał paulin. – Zestawienie tych czytań to znak, że kapłan ma moc nad złymi duchami. Może „brać węże do rąk”.
„Dam ci wszystko, tylko mnie nie wyrzucaj” – usłyszał kiedyś ks. Marian Rajchel z Podkarpacia. Dziś żartuje, że większość wiedzy na temat złych duchów czerpie… od nich samych. – Bo one musiały mi to powiedzieć, gdy rozkazywałem im w imię Jezusa Chrystusa – opowiada. – Opętanie, dręczenie to owoce nienawiści. Gasić ją można tylko miłością. Gdy kiedyś podszedłem do dręczonej przez demona osoby i pocałowałem ją w głowę, zły duch zareagował ogromną agresją. Innym razem egzorcysta usłyszał zdumiony: „Najwięcej szkody zrobił wasz papież… Jego pocałunek ziemi to więcej niż półtora tysiąca egzorcyzmów”.
Wreszcie się mnie ktoś bał
Czy demony drżą jedynie przed rękami egzorcysty, czy też zwykłego księdza, Jana Kowalskiego? – pytam ks. Jarosława Międzybrodzkiego. – Egzorcysta jest zwykłym księdzem. Nie ma święceń egzorcystów, nie ma jakiejś specjalnej władzy, której udziela się egzorcyście. Posługa egzorcysty związana jest przede wszystkim z posłuszeństwem biskupowi. Każdy ksiądz jest właściwie egzorcystą… – To chyba zaskakujące dla kapłana, który nigdy nie miał do czynienia z posługą uwalniania, że demony słuchają jego rozkazów? – Tak. Na początku posługi byłem bardzo zaskoczony. Po kilkunastu latach katechezy wreszcie ktoś się mnie bał (śmiech). To było zaskoczenie: demony boją się słów, rąk, posługi kapłana.
– Czy to nie pułapka? Można uwierzyć, że zły duch boi się Jarosława Międzybrodzkiego, a nie Jezusa Chrystusa? – Ja nie mam żadnej mocy. Jedynym kapłanem jest Jezus, ja uczestniczę jedynie w Jego kapłaństwie. Przechodziłem taką pokusę, że powinienem coś jeszcze „ekstra” wykombinować, dodać jakąś specjalną modlitwę, modlić się głośniej albo ciszej… Ale egzorcyzmy szybko leczą z takich zapędów. Pokazują, jak niewiele zależy od człowieka. Wszystko dokonuje się wedle woli Jezusa.
Często słyszę w czasie egzorcyzmów groźby: „Zabiłbym cię, zniszczył, ale mi nie wolno”. Kapłan jest wyraźne chroniony. Jest granica, której Zły nie może przekroczyć. – Czy diakoni padający na twarze w czasie święceń zdają sobie sprawę z tego, jak ogromną władzą dysponują? – pytam dalej śląskiego egzorcystę. – Teoretycznie tak. Sam podpowiadałem im wiele rzeczy w czasie wykładów. Ale między teoretyczną wiedzą a praktyką może być prawdziwa przepaść. Mogę zrobić teraz panu wykład na temat mocy sakramentu małżeństwa, ale póki pewnych rzeczy nie doświadczy pan na własnej skórze, będzie to czysta teoria.
Choć liczne książki i filmy o posłudze uwalniania skupiają się najczęściej na najmniej istotnych „niezwykłościach”, posługa egzorcystów to naprawdę żmudna, ciężka orka. Cicha, ukryta i niezauważana. – Ta służba tak często kontestowana czy zniesławiana nie przynosi wiele satysfakcji – wyjaśnia ks. Henri Amet. – Około trzech czwartych osób szukających u mnie pomocy nie odzywa się już potem. Często nie wiem, czy to nasze jedyne spotkanie przyniosło jakieś owoce. Żeglujemy na wyczucie, świadomi bardziej własnej niemocy niż jakiejkolwiek władzy. My siejemy, a inni zbierają. Czyż nie jest to jednak los większości księży?
Marcin Jakimowicz