Kibeho to jedyne miejsce objawień Maryi w Afryce uznane przez Kościół.
Aby spotkać się Nathalie, czekam kilka dni, aż skończy swoje rekolekcje. Odprawia je co roku na pamiątkę postu, jaki podjęła od 16 lutego do 2 marca 1983 r. w czasie objawień.
– 23 lutego Maryja pozwoliła jej napić się trochę wody. Potem, do 2 marca, piła jej tylko po kilka kropel. W tym klimacie to trudne. Miała rany w gardle. Fakt że nie umarła, był jednym z elementów za prawdziwością objawień - mówi ks. Andzrzej Jakacki, pallotyn, autor książki "Objawienia ‘Matki Słowa' w Kibeho (Rwanda, 28.11.1981 – 28.11.1989”). Jego praca naukowa została przetłumaczona na francuski, a obecnie trwają tłumaczenia na kinyarwanda, słowacki i angielski. Poza nim, temat ten podjął jeszcze Ks. Edouard Sinayobye na rzymskim Theresianum. To jedyne dysertacje naukowe, komplementarnie podejmujące temat rwandyjskich objawień.
– To był fenomen międzynarodowy. Były wielkie ilości ludzi przemieszczających się wtedy do Kibeho. Dyrektor szpitala psychiatrycznego dr Bonaventure Muremyangango, który był wówczas w Komisji medycznej, robił także sprawozdania dla rządu. Uważano, że zjawisko stanowi zagrożenie dla kraju. Problem też w tym, że było mnóstwo nieprawdziwych przekazów. Cały fenomen objawień w Kibeho posiada przeszło 80 osób deklarujących się jako ci, którzy widzieli Maryję - przypomina ks. Jakacki.
Wydarzenia w Kibeho wywołały też „plagę” innych domniemanych miejsc objawień, która przeszła przez Rwandę i sąsiadujące kraje. Informacje o objawieniach napływały w Rwandzie z miejscowości jak: Kigali, Gitarama, Kibungo, Mbazi, Gisagara, Rusayo, Coko i inne. - I było rozdarcie wśród pielgrzymów. Jedni szli do Kibeho, inni odwiedzali miejsca "konkurencyjne". Zakulisy każdych objawień są przedziwne - dodaj misjonarz.
Nathalie Mukamazimpaka i ks. Andrzej Jakacki, Kiibeho, marzec 2019 r.Liczne "objawienia" były wyzwaniem dla Komisji teologicznej. - Aby "ujarzmić" to zjawisko, Komisja dokonała wiele cięć metodologicznych, ograniczając się tylko do objawień maryjnych w Kibeho, i tylko do trzech pierwszych wizjonerek. Bo w tym czasie pojawiały się też głosy o objawieniach Jezusa, a nawet o objawieniach szatana. Różne osoby chciały się zaprezentować (zaistnieć na „scenie” objawień). Były również z problemami psychicznymi, ale i takie, które mogły mieć związek z jakimiś opętaniami, czego nie można wykluczyć - wskazuje ks. Jakacki. Dodaje, iż "mogły być też inne objawienia prawdziwe", ale które nigdy nie zostały zbadane czy nie wniosły nic nowego w orędzie Kibeho.
- Teorie możemy snuć. Deklaracja nie stwierdza wyłącznie, że tylko trzy zatwierdzone wizjonerki widziały, lecz podaje, że „(...) tylko trzy wizjonerki [będące] od początku [objawień]zasługują, aby być uznane, jako autentyczne”. O pozostałych "widzących" Komisja informuje, że „ewolucja [postaw] późniejszych domniemanych widzących, szczególnie po zakończeniu ich objawień, ukazuje bardzo dokładne [ich] sytuacje osobiste, bardziej lub mniej niepokojące (…) i odradza to władzy kościelnej proponować je wiernym jako punkt odniesienia” - czytamy. - Deklaracja mówi, że dwa pierwsze lata (1982 i 1983) były decydujące dla objawień i „w tym okresie zostały przekazane istotne elementy orędzia z Kibeho” - podkreśla ks. Jakacki.
Wydarzenia poprzedził swoisty ruch ikonoklazmu, kiedy przez kraj przelała się fala niszczenia figur Maryi i Jezusa. – Czy była to zemsta sekt? Czy też złodzieje szukali rzekomo ukrytego przez misjonarzy w figurkach złota i diamentów, jak tu mówiono? Praktycznie każda parafia katolicka przeszła przez to zniszczenie. Szczególnie chodziło o figurki maryjne, potem obrazy. I takie oto było tło późniejszych objawień w Kibeho - dodaje misjonarz.
O objawieniach w Kibeho w najnowszym "Gościu Niedzielnym" 21/2019: Afrykańska Notre Dame
Czytaj również: Horyzont wieczności