Po dwóch latach względnego spokoju na Aleppo znowu spadły bomby.
Miasto stało się celem rebeliantów, którzy wystrzeliwują pociski ze swoich twierdz. W wyniku bombardowania dwie osoby zginęły, a kilka zostało rannych. Wśród ofiar są kobieta i jej córka. Pociski spadły na szkołę już po zmroku. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby nastąpiło to w ciągu dnia, kiedy szkoła jest pełna dzieci – wyznaje o. Firas Lutfi, wikary parafii św. Franciszka w Aleppo.
Do ataków doszło w porze Ramadanu, miesiącu postu dla muzułmanów, kiedy akurat wyszli z domów po wieczornym posiłku. To nasilenie konfliktu jest reakcją na to wydarzenia wokół miasta Hamy, gdzie regularne wojska syryjskie przy wsparciu rosyjskiego lotnictwa próbują odzyskać rejon Ildibu, który znajdował się do tej pory poza kontrolą Damaszku. Zakonnik z Aleppo powołuje się na cytowanego przez nas kilka dni temu o. Hannę Jalloufa, posługującego w regionie, do którego napływają uciekający przed ofensywą islamiści. Może to stanowić poważne zagrożenie dla chrześcijan. Mówi o. Lutfi.
“ Rodziny dżihadystów zaczynają uciekać ze strefy konfliktu i kierują się w stronę Turcji, właśnie w rejon, gdzie znajdują się nasze trzy wioski, w których jest dwóch franciszkanów, duszpasterzy tej małej wspólnoty, która tam żyje. Pozostało tam niewielu chrześcijan, mniej więcej 200 osób – powiedział Radiu Watykańskiemu o. Lutfi. – O. Hanna jest zaniepokojony, ponieważ ci wszyscy uchodźcy będą poszukiwali schronienia. W takiej sytuacji dżihadyści wygonią chrześcijan z ich domów, aby przekazać je rodzinom muzułmańskim o nastawieniu radykalnym, z których część w ogóle nie pochodzi z Syrii. Chrześcijanie nie zostaną dobrze potraktowani. Stąd niepokój o. Hanny. ”