Gdy człowiek czegoś nie znalazł, może powiedzieć „nie znajduję”. Naczelny „Liberté” mówi: „nie ma”.
05.05.2019 17:14 GOSC.PL
Przemówienie Leszka Jażdżewskiego na Uniwersytecie Warszawskim, w którym naczelny „Liberté” odebrał Kościołowi w Polsce „moralny mandat do tego, żeby sprawować funkcję sumienia narodu”, wywołało gorący aplauz wśród większości zgromadzonych. Przyjęcie w społeczeństwie, jak się zdaje, już tak gorące nie było. Może dlatego, że w społeczeństwie – odwrotnie niż na sali – o Kościele słyszeli wszyscy, a o Jażdżewskim prawie nikt.
Wielu komentatorów oceniło, że Leszek Jażdżewski ostro przesadził, że jest arogancki i zachował się wręcz skandalicznie. Chyba nie słuchali uważnie. Pan Jażdżewski powiedział przecież, że „rywalizacja na inwektywy i na negatywne emocje z nimi nie ma sensu”. Oznacza to, że on sam nie używa inwektyw, a emocje rozsiewa wyłącznie dobre. Zresztą zaraz wyjaśnił, dlaczego należy adwersarzy szanować i nikogo nie należy obrażać: otóż „dlatego, że po kilku godzinach zapasów ze świnią w błocie orientujesz się w końcu, że świnia to lubi”.
A zatem negatywny stosunek pana Jażdżewskiego do mowy nienawiści możemy uznać za udowodniony. Jest jednak jeszcze jedna kwestia warta uwagi. Zawiera się ona w następujących zdaniu: „Ten, kto szuka transcendencji i Absolutu w Kościele, będzie zawiedziony, ten kto szuka moralności w Kościele, nie znajdzie jej, ten kto szuka strawy duchowej w Kościele, wyjdzie głodny”.
Rozumiem, że pan Jażdżewski tego wszystkiego w Kościele długo i wytrwale – i nieskutecznie – poszukiwał. Jeśli tak, to miałby prawo powiedzieć: „nie znalazłem”. On jednak mówi: „nie ma”. Czyli że w Kościele nie ma transcendencji i Absulutu, nie ma moralności ani strawy duchowej – tak mówi.
Zrobiło mi się głupio, gdy to usłyszałem, bo ja akurat to wszystko w Kościele znalazłem. Mam więc wrażenie, że doszło do nieporozumienia: w Kościele jest wszystko to, czego człowiek naprawdę potrzebuje, tylko pana Jażdżewskiego tam nie ma. No i mu się pomyliło.
Franciszek Kucharczak