Pozwolisz, by z miłości do Kościoła pękało ci serce? W najstarszym opactwie nad Wisłą uważnie wsłuchiwano się w to, co nowego szepcze Duch Kościołowi.
Przez solidne klasztorne okna do auli wpadają mocne promienie słońca. Akcje zimy gwałtownie spadają, akcje wiosny rosną. Słucham konferencji prelegentów z Watykanu, świeckich odpowiedzialnych za katolicką Odnowę Charyzmatyczną, i mam wrażenie, że słowo „wiosna” nie jest jedynie opisem tego, co czeka nas od 21 marca, ale pragnieniem Ducha, który nieustannie chce ożywiać swój Kościół.
– Wczoraj James Murphy, szef ICCRS – Światowej Koordynacji Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej, dzielił się swoim doświadczeniem pracy w Watykanie – opowiada ks. Waldemar Grzyb, egzorcysta. – Był czas, gdy odczuwał duże zniechęcenie biurokracją i ciągłym oporem niektórych osób. Zrezygnowany wyszedł na plac Świętego Piotra i rozgoryczony zaczął wyrzucać Panu Jezusowi: „To i to w Kościele jest złe”. Wówczas nastała cisza, w której, miał takie wrażenie, usłyszał głośne westchnienie. Usłyszał też w sercu głos: „Ty jesteś w Kościele kilkadziesiąt lat, a ja od dwóch tysięcy. Mógłbym ci opowiedzieć co nieco o jego błędach i grzechach. Ale pamiętaj: to jest moja żona, moja Oblubienica. Jak możesz odrzucać to, co ja pokochałem?”.
– Co najbardziej mnie dotknęło w tej opowieści? Jezus kocha Kościół. Taką Oblubienicę sobie wybrał. Kocha Kościół taki, jaki jest. Zwaśniony, rozdarty, słaby. Nie zrezygnował ze swej miłości mimo jego grzechu – dopowiada o. Radosław Rafał, misjonarz Świętej Rodziny. – Jeśli chcesz służyć Kościołowi, musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcesz mieć zranione serce. Dla Kościoła i… przez Kościół.
– Zranienie miłością do Kościoła? Oj, to nauczanie poruszyło czułą strunę w każdym sercu – nie ma wątpliwości Łukasz Nauman, tłumacz, dziennikarz, który do Tyńca przyleciał ze szwedzkiej Uppsali. – Łatwo się obrazić, wyjść i powiedzieć: „Zrobię to po swojemu”. Myślę, że każdy na tej sali przeżywał taką chwilę walki. Nie wierzę w ślepe, bezrefleksyjne posłuszeństwo. Ono zawsze kosztuje.
Nie zatrzymasz tego
Duch Święty działa, nie zatrzymasz tego – skwitował jeden z franciszkanów obecnych na spotkaniu. To chyba najlepsze podsumowanie tego, co wydarzyło się w Tyńcu. Na tygodniowe zamknięte rekolekcje Leadership Training Course (LTC) do opactwa benedyktynów zjechało 150 liderów reprezentujących aż 60 dynamicznych wspólnot. To pokazuje skalę tego wydarzenia.
Wykładowcami były osoby odpowiedzialne za ICCRS, pracujące obecnie nad nowymi strukturami zrzeszającymi cały katolicki świat charyzmatyczny (CHARIS). – Wierzę, że ten „zjazd rodzinny” to ważny moment w historii Kościoła nad Wisłą – opowiada Karol Sobczyk, lider wspólnoty Głos na Pustyni, która zorganizowała spotkanie. – Po raz pierwszy tak wielu liderów przez kilka dni formuje się pod okiem gości z Watykanu. Ważne jest to, że są to ludzie zarówno z „klasycznego” nurtu Odnowy w Duchu Świętym, czyli pierwszej fali przebudzenia charyzmatycznego, jak i wielu nowych wspólnot, które dzięki ich dziedzictwu wyrosły w Polsce. Ta konferencja jest rodzajem mostu dla naszych środowisk. To, co było dotąd czynione „na uboczu”, weszło w główny nurt i stanowi serce Kościoła. Przy ołtarzu staje kilkunastu kapłanów, są z nami klerycy, osoby konsekrowane, liderzy, którzy na tydzień wzięli urlopy, pozostawili swoje rodziny. Przyjechali z 11 krajów (m.in. Bułgarii, Austrii, Chorwacji, Litwy, Ukrainy). Jeśli Generał zbiera armię, to znaczy, że szykuje się coś wielkiego. Wierzę, że owoce tego spotkania będą wielkie. Nie możemy zachować słyszanych tu treści dla siebie – kulminacyjnym punktem spotkania będzie ewangelizacja w parafii św. Brata Alberta w Nowej Hucie. Jej hasło? „Od nowa: spotkanie dla tych, którzy pragną w życiu czegoś więcej”.
– Patrzę przez okno i widzę Wisłę – rzekę, która płynie przez cały kraj. Myślę że to bardzo symboliczny obraz – dopowiada Łukasz Nauman. – To, czego doświadczamy w tym klasztorze, musi rozlać się na całą Polskę, kiełkować i owocować.
– Jesteśmy tu z jednego powodu: pragniemy, by Duch Święty odnawiał Kościół – mówi Joanna Stanisławek z Głosu na Pustyni. – Słuchamy konferencji przedstawicieli Watykanu. To dla wszystkich ważna lekcja, nawet jeśli liderom wydawało się, że już to wszystko wiedzą. (śmiech) Pora zdjąć czarny pas karate i pokornie założyć biały.
Odpowiedź
Spotkanie odbywa się dokładnie w 52. rocznicę wylania Ducha Świętego w Pittsburghu. W połowie lutego 1967 r. profesorowie z Duquesne wraz z czterema osobami spotkali się na rekolekcjach, by skupić się na czterech pierwszych rozdziałach Dziejów Apostolskich. Od wielu miesięcy wiernie modlili się Sekwencją do Ducha Świętego. Oczekiwali odpowiedzi, ale, jak przyznają po latach, nie bardzo wiedzieli jakiej. Duch Święty ich zaskoczył. Wieczorem 18 lutego 1967 r. jedna z uczestniczek rekolekcji, Patti Gallagher, przechodziła obok kaplicy, gdy nagle coś „rzuciło ją na kolana”. Miała poczucie świętej obecności Tego, który obiecał nadejście Parakleta. Zawołała pozostałych. Gdy zebrali się w kaplicy, mieli doświadczenie ogromnej mocy zstępującej z nieba. Uwielbiali Boga od dziesiątej wieczorem do piątej rano. Co ciekawe, nikt się nad nimi nie modlił, a dotknięcie Ducha Bożego było suwerenne, niezapowiedziane. Było odpowiedzią na ich wielką tęsknotę. Wydarzenie to uznano za centralne doświadczenie Odnowy Charyzmatycznej.
Aula w Tyńcu wypełniona do ostatniego miejsca. Tłum podnosi ręce i błogosławi Kościół katolicki. Stoją obok siebie przedstawiciele „tradycyjnej” Odnowy w Duchu Świętym i wielu nowych wspólnot, które Bóg zrodził nad Wisłą. To pokazuje, że ruch charyzmatyczny, który wciąż dynamicznie się rozwija, musi funkcjonować w nowych strukturach. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę watykańska Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia, która niedawno powołała międzynarodową służbę katolickiej Odnowy Charyzmatycznej CHARIS (grec. „łaska”). Na wyraźne życzenie papieża zastąpi ona dwie dotychczasowe instytucje: International Catholic Charismatic Renewal Service i Catholic Fraternity of Charismatic Covenant Communities and Fellowships. Jej asystentem kościelnym został o. Raniero Cantalamessa.
Zakorzenienie
– Nie wyobrażam sobie budowania czegokolwiek poza Kościołem – mówi Stanisława Iżyk-Dekowska, dyrektor Krajowego Biura Alfa. – Przeżyłam kilka ciężkich prób, byłam czasami raniona przez ludzi Kościoła, ale nie mogłabym wyrzec się swej tożsamości. W tych wszystkich zawirowaniach pomogła mi książka „Zwyciężanie w Bożym stylu”. Wiedziałam, że oddając życie Jezusowi, muszę zgodzić się na utratę dobrego imienia, że zwyciężę, walcząc w „przeciwnym duchu” – przebaczając. To powtarzająca się zasada: gdy ktoś mnie atakował czy oskarżał, inna osoba Kościoła dawała mi w tym samym czasie przestrzeń do działania, zapraszała do konkretnych posług. Doświadczyłam tego wielokrotnie. Często zdarzało się to tego samego dnia.
– Potrzeba pokory, by iść za Jezusem nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że znamy lepszą drogę. Potrzeba nam prostoty, dzięki której ludzie zobaczą w nas świadków zmartwychwstałego Pana, a nie sztukmistrzów czy zręcznych mówców – przypomniał liderom bp Damian Muskus OFM podczas Mszy św. otwierającej spotkanie.
– Jasne, jest alternatywa dla posłuszeństwa Kościołowi: można uciec z miejsca zranienia i udowadniać wszystkim wokół, że ma się rację − opowiada Andrzej Strączek od lat związany z ruchem charyzmatycznym ma Górnym Śląsku. − Budować alternatywny „Kościół”, alternatywną rzeczywistość, tworzyć zamknięte getto, zanegować to wszystko, co było przez dwa tysiące lat tradycją i historią. To ślepa uliczka. Wszystkie nowe dzieła, które tworzy Duch Święty, muszą powodować w Kościele napięcia. To normalne.
– Płucami Kościoła są dwa nurty: apostolski (hierarchiczny) i prorocki (charyzmatyczny). Napięcie, które istnieje między nimi, jest całkowicie naturalne. Jeżeli go nie ma, jest śmierć, a płuca przestają funkcjonować. Te nurty muszą się spotkać. To warunek życia – wyjaśnia Andrzej Sionek ze Stowarzyszenia En Christo.
Na własną rękę
– Kościół jest budowany na gruncie apostołów i proroków, obok siebie istnieją obdarowania hierarchiczne i charyzmatyczne – przypomniał niedawno bp Andrzej Siemieniewski z Wrocławia. – Kościół jest jak rodzina. A w rodzinach zdarzają się dzieci planowane i takie, których nie planowano. Nowe ruchy i wspólnoty są „nieplanowanymi dziećmi”, które nie zmieściły się w programie duszpasterskim. Pamiętajmy, że w zdrowej rodzinie nieplanowane dziecko jest przyjmowane z całą troską i miłością.
Słucham tynieckich konferencji i znajduję ich wspólny mianownik. Jak bumerang wraca zdanie, które padło przed laty na Strefie Zero. „Proszę, powiedz to ze mną: »Kocham Kościół, ponieważ kocham Jezusa«” – zachęcał Ulf Ekman, były szwedzki pastor, założyciel Kościoła Livets Ord (Słowo Życia), który dokonał konwersji na katolicyzm.
– Bóg nieustannie stwarza na świecie nowe dzieła – opowiada mi przy parującym espresso Andrzej Strączek. – Byliśmy niedawno z żoną na rekolekcjach dla wspólnot, które jak grzyby po deszczu wyrastają w Kościele greckokatolickim na Ukrainie. Na spotkanie przyjechało ponad 160 liderów. Oni przeżywają to, czego w Polsce doświadczyliśmy w latach 80. Duch Święty tworzy dynamiczne wspólnoty. Sama Wspólnota Błogosławieństwa we Lwowie ma 700 członków i zatrudnia sześć osób na etacie. Bóg powołuje nowe dzieła, przyprowadza do Kościoła nowe dzieci. A one wracają często z oddalenia, wprost „od świń”. Mają prawo być dziećmi, mają prawo się mylić. Bardzo ważne jest to, kogo spotkają w progu – miłosiernego ojca czy starszego brata. Kogoś, kto jest pasterzem czy jedynie najemnikiem. Mentalność starszego brata „zżera” nas wszystkich: i ludzi wspólnot, i struktur Kościoła. Pytanie jest jedno: jak reagujemy na ludzi, którzy przychodzą z oddalenia? Miłością czy „świętym oburzeniem”?
Marcin Jakimowicz; GN 9/2019