Skazanie byłego prefekta Sekretariatu ds. Ekonomicznych Stolicy Apostolskiej, 77-letniego kard. George'a Pella za rzekome wykorzystywanie małoletnich na 6 lat więzienia jest kompromitacją australijskiego wymiaru sprawiedliwości – uważa znany amerykański publicysta katolicki, prof. George Weigel. Na łamach amerykańskiego portalu „The First Things” opublikował on komentarz na temat wyroku ogłoszonego wczoraj przez sąd w Melbourne, który publikujemy w tłumaczeniu na język polski.
Całkiem sensowne jest sugerowanie, że australijski system sprawiedliwości zawiódł do tej pory jednego z najwybitniejszych synów Australii, który jemu zaufał. Policja wyruszyła na tandetne polowanie, usiłując znaleźć coś na Pella. (Można się zastanawiać, kto tę machinę wprawił w ruch? I dlaczego?) Wstępne przesłuchanie wysłało kolejne oskarżenia do sądu, chociaż przesłuchująca sędzia, stwierdziła, że gdyby była przysięgłą, nie zagłosowałaby za skazaniem za kilka domniemanych przestępstw. Pierwsza rozprawa dowiodła, że kardynał jest niewinny, a ponowny proces wydał irracjonalny werdykt nie poparty żadnymi dowodami, lub potwierdzającymi zarzuty w inny sposób. Zakaz upubliczniania informacji przez media w obu procesach, choć prawdopodobnie miał na celu osłabienie otaczającej sprawę atmosfery cyrkowej, w istocie uwolnił prokuraturę od konieczności publicznego bronienia swoich dziwnych i skandalicznych zarzutów.
Zatem od początku marca kardynał przebywa w więzieniu, w izolatce, mając prawo do kilku gości tygodniowo, a także sześciu książek i czasopism na raz. Ale nie wolno mu w celi, odprawiać Mszy św. Motywacja jest dziwaczna – że w więzieniach stanu Wiktoria więźniom nie wolno prowadzić nabożeństw oraz nie mogą mieć w celach wina.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie łatwo zrozumieć, dlaczego dzień po ogłoszeniu wyroku skazującego, tymczasowy rzecznik prasowy Watykanu, Alessandro Gisotti, powtórzył mantrę, która stała się zwyczajowa w komentarzu watykańskim do sprawy Pella: stwierdził, że Stolica Apostolska „ma pełny szacunek dla australijskiego wymiaru sprawiedliwości”.
Po co to mówić? Właśnie sądownictwo australijskie (i nastroje linczu w Melbourne i gdzie indziej) staje dziś przed sądem światowej opinii publicznej. Nie było potrzeby takiej darmowej przesadnej reklamy.