Kiedy post może przynieść szkodę duchową i czy dieta może być postem?

Druga część rozmowy z ks. dr. Krzysztofem Matuszewskim, teologiem duchowości, psychologiem i psychoterapeutą. Rozmawia Wojciech Teister.

Był w historii taki czas, w którym dość powszechnie uważano, że świętość człowieka jest wprost proporcjonalna do ilości i poziomu trudności podejmowanej ascezy. Czy to jest właściwe rozumienie postu? A może praktyki ascetyczne mogą nas doprowadzić do pychy?

Jak najbardziej, pycha, czyli nieuporządkowana miłość siebie, będzie nam grozić na ziemi do śmierci. Post podejmowany przeciwko naturze, bez uwzględnienia swoich uwarunkowań oraz możliwości, to grzech. Wielu świętych, którzy na początku swojej drogi duchowej podejmowali bezlitosne praktyki ascetyczne, po latach zmieniało poglądy, stwierdzając, że przesadzało. Przykładem jest św. Teresa od Jezusa.

Zdarzają się chrześcijanie, dla których post staje się celem samym w sobie, którzy zapominają, po co to wszystko. Inną kwestią jest sposób podejścia do wyrzeczenia. Tu dobrze przypomnieć sobie chrześcijańską wizję świata, stworzonego przez Boga. Święty Paweł zapisał: „Wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga" (1 Kor 3,22-23). Nie obrzydzamy sobie tego, co ziemskie, ale uczymy się właściwego korzystania z tego. Czasowa rezygnacja z wygód, np. mniej jedzenia i przyjemności, nie jest równoznaczna ze stwierdzeniem: uciechy to samo zło. Przyjemność jest wpisana w nasze życie, jest Bożym darem. Rezygnujemy z jakiegoś dobra, by pamiętać o dobru większym, by uporządkować hierarchię wartości i korzystać z Bożych darów w uporządkowany sposób. Popadamy w skrajność, gdy obrzydzamy sobie to, co ziemskie: „wstrętne” telefony komórkowe, hipermarkety itp. Nic podobnego! To sposób używania bywa „wstrętny” i szkodliwy. Jeśli się przejemy, to będziemy ociężali i padniemy w połowie drogi do celu, bo źle skorzystaliśmy z Bożego daru. Nie w pokarmie, ale w obżarstwie jest istota problemu.

Przeczytaj też pierwszą część wywiadu: Jaki post wybrać, aby przyniósł dobry skutek?

Jak realizacja tego celu ma się do różnego rodzaju postów-diet? Czy można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i połączyć na przykład ascezę z dietą odchudzającą? Jak rozeznać, na ile, gdy podejmuję taki post, celem głównym jest dla mnie zbliżenie się do Pana Boga?

Ha! Trudne pytanie, bo dotyczy czystości intencji i motywacji podejmowanych przez nas działań, nie tylko tych związanych z postem. Uczciwie mówiąc, z tą czystością intencji raczej nie wychodzi idealnie. Stwierdzenie: „kocham cię miłością bezgraniczną” czy „podejmuję ten wysiłek ze względu na niesamolubną i pełną miłość do Boga” to wypowiedzi z pozycji tzw. ja idealnego, częściej pobożne deklaracje niż stan faktyczny. Na drodze do realizacji Bożych celów ciągle zmagamy się z naszym egoizmem. Im więcej rozmyślamy nad sobą, tym bardziej odkrywamy, że nasza miłość jest kulawa. Nie oznacza to, by się zatrzymać i przestać pracować nad sobą. Pokora, czyli prawda o sobie, będzie sprowadzać mnie na ziemię. Badam nieustannie motywacje moich działań, staram się też oczyszczać swoje intencje, modlę się o łaskę w tej kwestii. Wracając do postu: ważne będzie pytanie samego siebie, czy chodzi o więź z Bogiem, pragnienie pogłębienia z Nim relacji, czy to tylko przykrywka. Jasne, że przy okazji postu zazwyczaj pojawia się „miły skutek uboczny”, jakim może być np. poprawa sylwetki czy głębszy spokój wewnętrzny. Dobrze mieć jasno postawiony cel. Chodzi o satysfakcję, sylwetkę, większe oszczędności czy miłość Boga i bliźniego?

Współczesny świat zdecydowanie nie sprzyja praktyce postu. Z wielu stron przychodzi do nas pokusa konsumpcjonizmu. A czy możliwe jest popadnięcie w drugą skrajność? Czy post może doprowadzić nas do pychy? A jeśli tak, to jak się przed tym uchronić?

Żyjemy w świecie, który uczy koncentracji na samym sobie, na niezdrowo pielęgnowanym indywidualizmie. Post można traktować jako przestrzeń do osiągnięcia swojego sukcesu: „Udało się wytrwać! Patrzcie, podziwiajcie i lajkujcie”. Pycha w bardzo subtelny sposób potrafi się nakarmić. Nie tylko wtedy, kiedy swoimi ascetycznymi „sukcesami” chwalimy się na Facebooku. Pycha zaczyna się m.in. w momencie, gdy z jakiegoś powodu zaczynam utwierdzać się w tym, że jestem lepszy niż ten drugi. Dobrze jest wyłapywać takie momenty, ale też modlić się do Boga, by oczyszczał moje motywacje. Nieprzypadkowo w Środę Popielcową czytamy fragment Ewangelii o poście, modlitwie i jałmużnie, które mają być praktykowane w ukryciu. To dziś faktycznie wyzwanie, gdy prawie wszystko się „pokazuje”. Warto prosić Pana, by wysiłek, który podejmujemy, był na Jego chwałę. Bardzo lubię modlitwę św. Ignacego Loyoli przed medytacją słowa Bożego. Sprowadza się w zasadzie do prośby, aby to, czego się podejmuję, przyniosło chwałę Bogu, a nie mnie. Chwała Boża to moja największa korzyść.

Jak powinna wyglądać zdrowa relacja między czasem postu i czasem radości?

Moglibyśmy to porównać z relacją między czasem strapienia i czasem pocieszenia, które, jak powie św. Ignacy z Loyoli, przeplatają się w życiu duchowym. W pismach św. Jana od Krzyża ciemność i ból wyrzeczenia oraz radość ze zbliżania się do Bożego światła to dwie strony tego samego medalu. Święty Jan od Krzyża wprowadza kategorię nocy, określając tak całą drogę wiary, nie tylko jeden jej etap (jak się powszechnie uważa). Idziemy po omacku, podejmujemy wyrzeczenia, obumieramy dla siebie. Równocześnie idąc, zbliżamy się do Boga, Jego obecność jest coraz większa, a co za tym idzie, rośnie w nas nadzieja i radość. W Popielec słyszymy zaproszenie do rozdzierania serca, a nie szat (Jl 2,13). To nie jest zaproszenie, by pielęgnować smucenie się. Ono może się pojawić, tak jak i radość. Wyrzeczenie jest nierozerwalnie związane z celem, dla którego je podejmujemy. Ktoś, kto lubi wyprawy w góry, wie, o czym mówię. Idziesz pod górę, męczysz się, odczuwasz dyskomfort, ufasz jednak, że na szczycie czeka cię piękny widok. To rozbudza w tobie radość, która dodaje ci sił i pomaga pokonywać przeciwności. Wychodzisz poza strefę własnego komfortu, bo wiesz, że masz do wygrania o wiele więcej. W psychologii mówimy, że odraczamy gratyfikację dla większej nagrody. Ból wyrzeczenia i radość z oczekiwanego celu, do jakiego dążymy, cały czas się przenikają. Faktycznie w okresie Wielkiego Postu bardziej akcentujemy Golgotę, czyli ból wyrzeczenia, tęsknotę za Tym, na którego czekamy, by później mocniej doświadczyć radości Jego zmartwychwstania. Przyjemniejszy jest dla nas Chrystus Zmartwychwstały niż ten w cierniowej koronie, jednak ostatecznie to ten sam Zbawiciel. W poście, modlitwie, jałmużnie chodzi przecież o Niego.

Dziękuję za rozmowę!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister