Na tygodniowe zamknięte rekolekcje Leadership Training Course (LTC) do opactwa benedyktynów zjechało 150 liderów reprezentujących aż 60 dynamicznych wspólnot. To pokazuje skalę tego wydarzenia.
Aula w Tyńcu wypełniona do ostatniego miejsca. Tłum podnosi ręce i błogosławi Kościół katolicki. Stoją obok siebie przedstawiciele „tradycyjnej” Odnowy w Duchu Świętym i wielu nowych wspólnot, które Bóg zrodził nad Wisłą. To pokazuje, że ruch charyzmatyczny, który wciąż dynamicznie się rozwija, musi funkcjonować w nowych strukturach – relacjonuje w najnowszym wydaniu „Gościa” Marcin Jakimowicz.
Doskonale zdaje sobie z tego sprawę watykańska Dykasteria ds. Świeckich, Rodziny i Życia, która niedawno powołała międzynarodową służbę katolickiej Odnowy Charyzmatycznej CHARIS (grec. „łaska”). Na wyraźne życzenie papieża zastąpi ona dwie dotychczasowe instytucje: International Catholic Charismatic Renewal Service i Catholic Fraternity of Charismatic Covenant Communities and Fellowships. Jej asystentem kościelnym został o. Raniero Cantalamessa.
Liderzy wspólnot opowiadali „Gościowi” m.in. o swoim zakorzenieniu w Kościele.
– Płucami Kościoła są dwa nurty: apostolski (hierarchiczny) i prorocki (charyzmatyczny). Napięcie, które istnieje między nimi, jest całkowicie naturalne. Jeżeli go nie ma, jest śmierć, a płuca przestają funkcjonować. Te nurty muszą się spotkać. To warunek życia – wyjaśnia Andrzej Sionek ze Stowarzyszenia En Christo.
– Jasne, jest alternatywa dla posłuszeństwa Kościołowi: można uciec z miejsca zranienia i udowadniać wszystkim wokół, że ma się rację − opowiada Andrzej Strączek od lat związany z ruchem charyzmatycznym ma Górnym Śląsku. − Budować alternatywny „Kościół”, alternatywną rzeczywistość, tworzyć zamknięte getto, zanegować to wszystko, co było przez dwa tysiące lat tradycją i historią. To ślepa uliczka. Wszystkie nowe dzieła, które tworzy Duch Święty, muszą powodować w Kościele napięcia. To normalne.
O spotkaniu w Tyńcu przeczytać można tutaj: „Pęknięte serce”
oraz w najnowszym „Gościu Niedzielnym”
red.