Rośnie temperatura w Madrycie i Barcelonie. I nie chodzi tu wcale o nadchodzącą wiosnę.
45 tysięcy osób wyszło w niedzielę na ulice Madrytu, aby zaprotestować przeciwko polityce socjalistycznego rządu. Chodzi o zbyt kompromisowy, zdaniem protestujących, stosunek gabinetu Pedro Sancheza do separatystycznych zapędów rządu Katalonii. Na wiecu powiewały hiszpańskie flagi i można było usłyszeć hasła w obronie integralności terytorialnej Hiszpanii.
Obecny premier Hiszpanii, Pedro Sanchez, stoi na czele gabinetu mniejszościowego. Nie doszedł on do władzy w wyniku wyborów, ale wyniku przewrotu parlamentarnego. Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza przejęła rządy po obaleniu prawicowego rządu Mariano Rajoya z pomocoą skrajnie lewicowej partii Podemos i właśnie katalońskich separatystów.
Pedro Sanchez jest od momentu przejęcia władzy w pewnym sensie zakładnikiem separatystów z Katalonii. Bez ich głosów może nie być w stanie przyjąć budżetu. A to oznaczałoby przedterminowe wybory, w wyniku których utrata władzy przez Socjalistów byłaby niemal pewna. Dlatego Pedro Sanchez prowadził dużo bardziej umiarkowaną, niż jego poprzednik politykę w stosunku do mocno separatystycznego rządu w Barcelonie.
W ostatnim czasie coś jednak zaczęło się zmieniać. Pod koniec ubiegłego tygodnia rząd w Madrycie zerwał negocjacje z regionalnym rządem w Barcelonie. Pretekstem miała być próba wymuszenia referendum niepodległościowego. Ale powód zmiany polityki może być nieco inny. Chodzi tu o rosnącą popularność prawicowej partii Vox.
Vox zaskoczyła wszystkich świetnym wynikiem w wyborach regionalnych w Andaluzji. Dzięki niemu, centroprawicowa koalicja przejęła władzę w tym rządzonym przez lata przez lewicę regionie. Partia Vox pnie się w górę również w sondażach ogólnokrajowych. Dlatego przerażeni tym faktem lewicowi politycy chcą odebrać jej część paliwa politycznego, jakim jest sprzeciw wobec ruchów separatystycznych.
Strach przed partią Vox widać również w polityce migracyjnej rządu. Po przejęciu władzy w Hiszpanii Socjaliści ogłosili, że będą prowadzić bardziej „liberalną” politykę wobec nielegalnej imigracji. W ten sposób Hiszpania stała się główną bramą migracji do Europy. Teraz rząd wycofuje się z wcześniejszej polityki. Zapowiedziano m.in. utrudnianie działalności wspierającej nielegalną imigrację na Morzy Śródziemnym.
Nowe wybory w Hiszpanii muszą się odbyć nie później niż w połowie przyszłego roku. Wiele wskazuje na to, że lewica straci władzę w kolejnym, dużym kraju Europy. Co więcej, będzie ona też kolejnym krajem z dużą partią antyimigrancką w parlamencie. Jeśli zmieni się rząd w Madrycie, może zostać skonstruowany ogólnoeuropejski konsensus w kwestii ochrony granic UE. Jednocześnie, może dojść też do eskalacji sporu z separatystami katalońskimi. I temperatura polityczna w Madrycie i Barcelonie wzrośnie jeszcze bardziej.