Dni w Diecezjach w Panamie odcisnęły silne, ale bardzo pozytywne piętno na Polakach. Czas na centralne wydarzenia Światowych Dni Młodzieży i spotkanie z papieżem Franciszkiem.
Najtrudniej pożegnać się z ludźmi, którzy przyjęli cię jak brata, siostrę do swojego domu, mimo że widziałeś ich pierwszy raz na oczy, a mieszkają dosłownie na drugim końcu świata. Tak było w Los Pozos w diecezji Chitre, gdzie trafiła młodzież z archidiecezji wrocławskiej wraz z kapłanami. - Muszę przyznać, że zaskoczyła nas niesamowita gościnność i uprzejmość gospodarzy. Wiedzieliśmy, że będą otwarci, ale nie że aż tak - przyznaje ks. Mariusz Sobkowiak.
Na postawie swoich spostrzeżeń stwierdza, że Kościół panamski jest bardzo entuzjastyczną wspólnotą. Widać także silny kult Matki Bożej. - Panamczycy kochają Maryję, a w ich wyznawaniu wiary w oczy rzuca się radość i spontaniczność. To ich odróżnia od naszej polskiej religijności - tłumaczy ks. Mariusz.
Oprócz spotkania z Panamczykami kapłan docenia także ich kuchnię. - Jemy placki kukurydziane, dużo świeżych owoców, pijemy wyciskane soki z owoców. To egzotyczna, ale pyszna kuchnia. Przyrządzają nam typowo panamskie jedzenie, dobrze nas karmią. Nawet za dobrze. Od razu zauważyliśmy, że prawie o ogóle nie spożywają pieczywa. Jedliśmy je raz na cały tydzień. A tak to na porządku dziennym są ananasy, mango i banany (z hiszp. plátano). Ale inne niż u nas. Wymagające przyrządzenia, podsmażenia - tłumaczy ksiądz archidiecezji wrocławskiej.
W Los Pozos Dolnoślązacy doświadczyli po prostu ogromnej miłości. Podczas ostatniej wspólnej Mszy Polaków i Panamczyków w parafii pw. św. Piotra homilię po hiszpańsku wygłosił ks. Marcin Werczyński, prefekt wrocławskiego seminarium. - Padre Carlos czuwał, żeby było poprawnie. Ludzie z kościoła podpowiadali słowa. To piękny gest. Oznaczał, że rozumieli jednak, co mówię - uśmiecha się ks. Marcin. - Na pożegnanie powiedziałem im, że Panama jest bardzo mała, ale łączy dwa kontynenty. Tak naprawdę w tych dniach łączy cały świat. Dzisiaj Panama jest centrum świata.
Panamczycy z Los Pozos okazali się wrażliwi i uczuciowi. Wylali morze łez na pożegnanie Polaków. Najwięcej płynęło ich po męskich policzkach.
Polakom przypomniały się słynne słowa Pawlaka do Kargula: "Płacz, Władek, płacz, bo jak prawdziwy chłop płacze, to musi być święto”.
- W prezencie otrzymałem flagę Panamy z podpisami. Ciężko nam było przerwać to żegnanie. Nagle podszedł znajomy policjant. Wręczył mi jednego dolara. Myślę: "Po co on mi go daje?". Dopiero po chwili orientuję się, że na obrzeżach banknotu są wypisane jego dane z numerem telefonu - opowiada ks. Werczyński.
Podróż do Panama City na centralne spotkanie Światowych Dni Młodzieży trwała kilka godzin. Na miejscu rozpoczęła się żmudna rejestracja. Pielgrzymi otrzymali pakiety. W powietrzu słychać było mieszankę języków.
- Czekaliśmy na rodziny, które nas przyjmą. Ostatecznie rozdzielenie trwało 3 godziny. Zostaliśmy w małej grupie, a na zegarze już była godzina 21. Siostra zakonna stwierdziła wtedy, że trzeba coś zrobić, by ktoś nas wziął do siebie, więc zaczęła... tańczyć. Pani stojąca obok zdecydowała, że musi ją zabrać. Panowało spore zamieszanie, ale ostatecznie wszyscy z naszej grupy zostali ulokowani w rodzinach - przekazuje prefekt wrocławskiego seminarium.