Od kilku lat to znalezienie pracy w Polsce nie jest dużym problemem. Ale przedstawiciele których zawodów mogą naprawdę przebierać w ofertach?
Od kilku lat systematycznie w Polsce spada bezrobocie. Według stanu na październik 2018, bezrobocie w Polsce wynosiło 5,7 proc. Najniższe było one w województwie wielkopolskim, gdzie wynosiło 3,1 proc, a najwyższe w województwie warmińsko-mazurski, gdzie wynosiło 9,9 proc. Wraz ze spadkiem bezrobocia rosną też zarobki. Przedsiębiorcy muszą oferować wyższą pensję, aby zatrzymać pracownika. Przeciętne wynagrodzenie brutto w 2018 r. w Polsce wynosiło 4513 zł. Ale czy przedstawiciele wszystkich zawodów mogą liczyć na szybkie znalezienie pracy i dobrą pensję? Na to pytanie starają się odpowiedzieć autorzy raportu „Barometr zawodów 2018 r.”
Według nich, coraz mniej jest zawodów nadwyżkowych. Czyli takich, których przedstawicieli jest więcej niż ofert pracy. W tegorocznym raporcie pojawił się tylko jeden taki zawód – ekonomista. Autorzy raportu zwracają uwagę, że chodzi głownie o techników-ekonomistów. Ale są dla nich też dobre wiadomości. Po pierwsze, zawód staje się coraz mniej nadwyżkowy i pojawia się dla nich coraz więcej ofert pracy. Pod drugie, zawodem deficytowym, czyli takim, w którym jest więcej ofert pracy niż przedstawicieli tego zawodu, stał się po raz pierwszy zawód księgowego. Czyli zawód pokrewny ekonomistom, którym często wystarczy po prostu specjalizacja.
Obok księgowego, na liście zawodów deficytowych znaleźli się po raz pierwszy: lekarze, kosmetyczki, fizjoterapeuci i masażyści. Zawodami od lat deficytowymi są m.in. cieśle, dekarze, krawcy, spawacze, pielęgniarki, kierowcy samochodów ciężarowych czy operatorzy obrabiarek. W tych zawodach szybko mogą rosnąć też płace. Często są to prace w sektorach, w których zarobki odbiegały w dół od średniej. Zbyt mała liczba rąk do pracy może zmusić pracodawców do oferowania obecnym i potencjalnym pracownikom wyższych pensji.