Prawie 70 escape roomów - w tym 40 w powiecie krakowskim - skontrolują w Małopolsce strażacy po pożarze, który w piątek wybuchł w takim obiekcie w Koszalinie; zginęło pięć osób. Podczas kontroli sprawdzone zostaną m.in. drogi ewakuacyjne.
W piątek po godz. 17.00 w tzw. escape roomie w Koszalinie doszło do pożaru, w którym zginęło pięć dziewcząt, jeden mężczyzna jest ciężko poparzony. Państwowa Straż Pożarna na polecenie szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego rozpoczęła kontrole przeciwpożarowe w podobnych obiektach na terenie całego kraju.
Jak poinformował PAP w sobotę rzecznik małopolskiej straży pożarnej st. kpt. Sebastian Woźniak ze wstępnych ustaleń wynika, że na terenie tego województwa - gdzie kontrole rozpoczęły się od wczesnych godzin porannych - obiektów typu escape room jest 69, natomiast - jak podkreślił - "w niektórych z nich znajduje się kilka sal tematycznych, tak że wszystkich sal może być ponad 100". "To wszystko weryfikujemy podczas czynności kontrolno-rozpoznawczych, które są w toku. Mogą one potrwać jeszcze parę dni" - powiedział Woźniak.
Poinformował, że obiekty tego typu znajdują się na terenach powiatów "atrakcyjnych turystycznie" - tatrzańskiego, nowosądeckiego, tarnowskiego. "Na terenie powiatu krakowskiego tych obiektów jest 40, natomiast sal - zapewne więcej" - wyjaśnił Woźniak, jednak zaznaczył, że straż nie posiadała wcześniej bazy danych escape roomów, więc rozpoznanie dotyczące ich ilości na terenie województwa jest "wstępne".
Rzecznik małopolskich strażaków wyjaśnił, że podczas prowadzonych czynności sprawdza się, czy przestrzegane są przepisy z zakresu ochrony przeciwpożarowej. "Koncentrujemy się przede wszystkim na sprawdzeniu, czy istnieje możliwość bezpiecznej ewakuacji, do zapewnienia której zobowiązany jest właściciel i zarządca budynku. Sprawdzamy, czy użytkownicy przestrzegają przepisów z zakresu ochrony przeciwpożarowej, czy na drogach ewakuacyjnych nie są składowane materiały palne, bądź inne przedmioty, które zawężają szerokość tych dróg" - tłumaczył Woźniak.
Podczas kontroli strażacy sprawdzają także protokoły potwierdzające przeprowadzane kontrole instalacji. "To dobry moment, żeby każdy zastanowił się nad bezpieczeństwem w swoim mieszkaniu. Tak jak pokazuje przykład z Koszalina, pożar bardzo szybko się rozprzestrzenia, a ludzie giną na skutek produktów spalania poszczególnych materiałów palnych. Apelujemy, żeby wyposażać mieszkania w czujki dymu, które we wczesnej fazie są w stanie zaalarmować o tym, że pożar powstaje" - powiedział Woźniak. Jak dodał, piątkowa tragedia pokazuje również, że powinniśmy pamiętać, aby wszystkie urządzenia grzewcze użytkować w sposób zgodny z ich przeznaczeniem, poddawać je kontrolom i pod żadnych pozorem nie dokonywać na nich żadnych przeróbek we własnym zakresie.