Ten, kto odrzucając boskość Jezusa, mówi o Nim źle, potwierdza powagę wyboru, przed którym stawia nas Syn Maryi.
Jezus od początku wzbudzał pytania: Kimże on jest? Co znaczą jego czyny i słowa? Jedni rozpoznawali w nim Mesjasza, a inni odrzucali, oskarżając o bluźnierstwa. Dostałem niedawno e-maila od pana Leszka z Poznania, którego nie znam. E-maila prowokującego pytaniem: „Wie Pan, że Jezus był człowiekiem chorym psychicznie?”. Jestem mocno obecny w przestrzeni portali społecznościowych, tak więc tego rodzaju internetowe zaczepki mnie nie dziwią. Nie zawsze mam czas odpowiedzieć, ale tym razem odpowiedziałem, tym bardziej że owo agresywne pytanie wskazuje na jedną ważną rzecz. Otóż są tacy, którzy mówią, że oczywiście Jezus był wielkim człowiekiem, ale na pewno nie był Bogiem wcielonym. Odrzucam zdecydowanie taki pogląd. Dlaczego? Otóż jeśli czytamy Ewangelię, widzimy tam wyraźnie, że Jezus wskazywał na swoją boskość. Rozumieli to doskonale Jego słuchacze, także wrogo do Niego nastawieni. W Ewangelii Jezus pyta Żydów, za który z dobrych czynów chcą Go ukamienować. Na co Żydzi odpowiadają: „Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwa, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga” (J 10,33). A wcześniej ewangelista Jan wyjaśnia: „Dlatego więc Żydzi tym bardziej usiłowali Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu” (J 5,18). A zatem jeśli Jezus nie był Bogiem, to trzeba by stwierdzić, że był mitomanem, oszustem, bluźniercą albo chorym psychicznie. Pan Leszek z Poznania powołał się m.in. na francuskiego psychologa, który w opublikowanej na początku XX wieku książce pt. „Szaleństwo Jezusa” próbował wykazać, iż Jezus nie był przy zdrowych zmysłach. No cóż! Jeśli zanegujemy Jego boskość, to choroba psychiczna staje się hipotezą bardzo prawdopodobną. Zgadzam się w pełni z brytyjskim pisarzem C.S. Lewisem, który stwierdził: „Człowiek, który by był tylko człowiekiem i mówił to, co Jezus, nie byłby wielkim nauczycielem – moralistą. Byłby albo szaleńcem – niczym człowiek, który twierdzi, że jest jajkiem na twardo – albo samym diabłem z piekła. Musisz sam zdecydować. Albo ten człowiek był i nadal jest Synem Bożym, albo szaleńcem lub kimś jeszcze gorszym”. Kim był ten, który 2 tys. lat temu narodził się w Betlejem? Nie oburzajmy się, jeśli ktoś odrzucający boskość Jezusa mówi o Nim źle. Bo w ten sposób paradoksalnie potwierdza powagę wyboru, przed którym stawia nas Syn Maryi.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk