Wszystkim tym, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. J 1,12
Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga -
Jan mu było na imię.
Przyszedł on na świadectwo,
aby zaświadczyć o światłości,
by wszyscy uwierzyli przez niego.
Nie był on światłością,
lecz [posłanym], aby zaświadczyć o światłości.
Była światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.
Na świecie było [Słowo],
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego -
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.
A Słowo stało się ciałem
i zamieszkało wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy.
Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie». Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył.
Wszystkim tym, którzy je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. J 1,12
Ewangelia z komentarzem. Słowa najważniejsze rozważa Magdalena Jóźwik
Gość Niedzielny
Słowo stało się ciałem. Najpierw małym embrionem, później niemowlęciem, dzieckiem biegającym po podwórku, nastolatkiem chodzącym do szkoły, młodzieńcem w Nazarecie, mężczyzną, w którym objawił się umiłowany Syn Ojca. Słowo przemówiło płaczem niemowlaka, mocą Kazania na Górze, milczeniem krzyża, radosną nowiną o zmartwychwstaniu. Wcielony Bóg był głodny i zmęczony, nieraz wzruszony, bał się, ale miał też przyjaciół i dał się zaprosić na wesele. Z miłością patrzył, dotykał, nauczał i uzdrawiał, z miłości umarł, dla odpuszczenia naszych grzechów, i zmartwychwstał, by pojednać nas z Ojcem. Dla nas to zrobił, dla ciebie i dla mnie, byśmy się stali Bożymi dziećmi i wołali do Boga: „Ojcze!”.
Magdalena Jóźwik