Są różne rodzaje ciemności, nadciągającej po to, by zajaśniał po niej świt.
Św. Jan od Krzyża mówił o dwóch rodzajach tego doświadczenia: nocy zmysłów i nocy duchowej. Bywa, że cierpię, bo niczego nie odczuwam. Wszystko przemienia się w oschłą obojętność, żadnej pociechy, jedynie mozolna droga. Z takiej próby wychodzi się z doświadczeniem bezinteresownego kochania albo goryczą dezercji. Bywa także, że cierpienie traci sens, wydaje się pomyłką. Pozostaje jedynie walka o wierność oraz moc płynąca z przylgnięcia do ran i przebitego boku Chrystusa. Ani chęć uniknięcia wstydu, ani dbałość o dobrą opinię, ani nawet wzgląd na innych nie są w stanie dostarczyć powodu do wytrwania, może to sprawić jedynie ukrzyżowana Miłość. Z takiej nocy przechodzi się w świętość: „Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Efektem takiego „nocnego widzenia” jest wrażliwość na Chrystusa, wyostrzenie na Niego zmysłów oraz wewnętrzne przekonanie, że właśnie Jemu „powierzono panowanie, chwałę i władzę królewską” i że „wszystkie narody, ludy i języki” są powołane do tego, by Mu służyć. I wszyscy ludzie mają prawo, by się o tym dowiedzieć. Pierwszym zadaniem Kościoła jest przepowiadanie Chrystusa i inaugurowanie w ludzkich sercach Jego królowania. Odmówić komuś prawa do usłyszenia kerygmatu jest równoznaczne ze zbrodnią ludobójstwa. Jednakże wszystko zależy od tego, co sługa Ewangelii zobaczył w „nocnych widzeniach”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Robert Skrzypczak