Środowiska narodowe mogą wykorzystać okazję, by „być ponad”.
09.11.2018 14:34 GOSC.PL
Rocznica stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości może być bardzo smutna. Polscy politycy pokazują ostatnio, nawet bardziej niż zwykle, kłótliwą twarz. Polskie władze pokazują, jeszcze bardziej niż zwykle, bałaganiarską twarz. Nawet część policji pokazała się z nie do końca ładnej strony. W dodatku nieprzychylne naszemu krajowi środowiska zagraniczne tylko czekają na najmniejszy nawet pretekst, by oskarżyć patriotycznie nastawionych Polaków o faszyzm. Ale pojawił się moment, że wszystko mogło wyglądać inaczej.
Kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz zabroniła organizacji Marszu Niepodległości, naprawdę wiele osób wpadło w oburzenie. Często osób, którym daleko jest do PiS, środowisk narodowych czy generalnie prawicy. Decyzja prezydent Warszawy była oczywiście nie do obrony w sądzie. Ale sprawę postanowił wykorzystać rząd i prezydent, którzy ogłosili zorganizowanie marszu państwowego, otwartego dla wszystkich. Otwartego także dla środowisk narodowych, którym Hanna Gronkiewicz-Waltz zabroniła maszerować.
Decyzja władzy była oczywiście wykorzystaniem okazji, jaką dał im los. Zamiast prawdopodobnego niesmaku spowodowanego brakiem dobrej organizacji, może być ważna manifestacja polityczna. Manifestacja nie przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz, nie przeciwko Platformie Obywatelskiej, nawet nie przeciwko lewicowo-liberalnym poglądom. Byłaby to manifestacja przeciwko zamachowi na wolności obywatelskie. I byłaby to manifestacja przeciwko nazywaniu dumy narodowej faszyzmem. A tendencje do takiego określania dumy narodowej na Zachodzie już są bardzo silne.
Inicjatywa rządzących miała oczywiście podtekst polityczny. Ale trzeba uczciwie przyznać, że to organizatorzy Marszu Niepodległości stanęli dokładnie w tym momencie przed ważną decyzją. Mogą podać rękę rządzącym, pozwolić im uciec przed problemami wizerunkowymi i jednocześnie mocno zaprotestować przeciwko naprawdę groźnej tendencji politycznej, jaką chciała wykorzystać prezydent Warszawy. Mogą też kontynuować oskarżanie polityków PiS o próby „przejęcia ich marszu” i powodować przynajmniej zamieszanie, jakie mogą pojawić się przy dwóch, konkurencyjnych wydarzeniach.
Nie wiemy, co liderzy Marszu Niepodległości wybiorą. Pewne emocje są zrozumiałe. Środowiska narodowe oddolnie stworzyły bardzo silną markę. I teraz mają poczucie, że tę markę mógłby ktoś od nich przejąć. Ale te środowiska muszą pamiętać, że są odpowiedzialne już nie tylko za siebie, ale za dziesiątki tysięcy polskich patriotów, biorących udział w organizowanym przez nich marszu. I incydenty, które na marszu mają miejsce, dają pretekst do oskarżania ludzi dumnych ze swojej polskości o faszyzm.
Oskarżenia Polaków dumnych ze swojej narodowości o faszyzm są przez niektóre środowiska wykorzystywane cynicznie. Jeśliby politycy opozycji zobaczyli, że takie oskarżenia dają tylko paliwo znienawidzonemu przez nich PiSowi, takie oskarżenia szybko straciłyby na popularności. A tak stałoby się, gdyby przeciwko decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz, zaprotestowały setki tysięcy Polaków, z Prezydentem Rzeczypospolitej na czele. I zrobiliby to tylko pod biało-czerwoną flagą, bez emblematów politycznych, często kontrowersyjnych dla wielu ludzi.
Roman Dmowski zachęcał Polaków do realizmu. A co byłoby dzisiaj realizmem? Czy byłoby nim zaciśnięcie zębów, wyciągnięcie pomocnej dłoni do nielubianej przez siebie, ale wciąż jednak trudnej do oskarżenia o brak patriotyzmu władzy, stawienie czoła wspólnemu zagrożeniu dla polskiej dumy narodowej? Czy byłoby nim nieoddawanie pola rywalowi politycznemu, kurczowe trzymanie się emblematów ideologicznych i tłumaczenie kontrowersyjnych przedstawicieli swojego środowiska? Osoby, które uważają się za uczniów Dmowskiego, same powinny odpowiedzieć sobie na te pytania.
Bartosz Bartczak