To demoniczne – słyszę od miesięcy. Naprawdę? Jak torpedowany przez środowisko był ks. Blachnicki, gdy decydował o losach oazy. Pamiętam jaki „hejt” spotkał mnie po opublikowaniu „Radykalnych”, książek Pelanowskiego czy wyjeździe do Rybna.
11.10.2018 09:39 GOSC.PL
„To jest demoniczne” – od miesięcy słyszę takie zwroty. Czy nie żonglujemy nimi bezpodstawnie? „Ludzie świata rozpoznają przez wrażenia. Ludzie nie z tego świata rozpoznają przez owoce” – opowiada mój przyjaciel Karol Sobczyk i dodaje: „Jeśli wszędzie widzisz diabła, upewnij się czy nie jesteś w piekle”.
Dajmy czas Kościołowi na rozeznanie. Nie żądajmy od razu owoców! Pozwólmy im wyrosnąć.
„Przez Belzebuba wyrzucasz złe duchy” – usłyszał Jezus. „Jeśli przez diabła wyrzucam diabła, to znaczy, że to królestwo naprawdę wewnętrznie rozbite” – odpowiedział. A potem dodał: „wasi synowie sądzić was będą”. Może potrzeba czasu wzrastania jednego pokolenia, by ocenić owoce? Ta myśl wracała do mnie na Stadionie PGE Narodowym. Otaczało mnie pokolenie, które będzie sądziło mnie i moich rówieśników z tego, czy odpowiedzieliśmy na wezwanie Ducha Świętego
Jak samotny w swych intuicjach i torpedowany przez środowisko był ks. Blachnicki w chwilach, gdy decydował o kluczowych kierunkach ruchu oazowego. Notował: „Otwieramy się na Odnowę w Duchu Świętym”, a ludzie pytali „Po co te charyzmaty, nowinki?”. Ks. Franciszek pojechał do krakowskich kamedułów do o. Piotra Roztworowskiego, by ten Boży mąż rozeznał, czy to właściwy kierunek. Mnich odpowiedział: „to właściwa droga”.
Owoc? Co najmniej półtora miliona osób z doświadczeniem oazy, którą ks. Peter Hocken nazwał „największym przebudzeniem duchowym w powojennej Europie”.
Pamiętam jaki „hejt” spotkał mnie i moich rozmówców po opublikowaniu przed dwudziestu laty szczerych do bólu „Radykalnych”. Wydawnictwo zdecydowało się na zachowanie ich niezwykle ekspresyjnego (delikatnie mówiąc) sposobu opowiadania o doświadczeniu żywego Boga. Kto dziś pamięta o tamtych zawirowaniach? Nikt.
Pamiętam list oburzonego księdza, który nie zostawił suchej nitki na spisanej przeze mnie pierwszej książce Augustyna Pelanowskiego. Dziś wielu księży, psychologów i terapeutów poleca „Siódmy rozdział” jako duchową pomoc.
Pamiętam, co działo się, gdy jako pierwszy dziennikarz (wysłany „w ciemno” przez sekretarza redakcji) trafiłem do Rybna. Ile warczących głosów słyszałem na temat mniszek w czerwonych welonach! Dziś w Kręgu Miłosierdzia modli się ponad 6 tysięcy ludzi, w tym 640 kapłanów.
Dajmy Kościołowi czas na rozeznanie. Nie oceniajmy pochopnie!
„Zrzeszenie wiernych, które rodzi się z charyzmatu, także musi mieć odpowiedni czas na doświadczenie i okrzepnięcie, wykraczający poza entuzjazm początków, a pozwalający na uzyskanie trwałej konfiguracji – czytam w znakomitym liście Kongregacji Nauki Wiary Iuvenescit Ecclesia – Na całej drodze weryfikacji władze Kościoła winny życzliwie towarzyszyć nowo powstałemu zrzeszeniu. Chodzi o to, by nigdy nie zabrakło mu towarzyszenia ze strony pasterzy, ponieważ w Kościele nigdy nie powinno brakować ojcowskiego podejścia tych, którzy są namiestnikami Dobrego Pasterza, którego troskliwa miłość nigdy nie przestaje towarzyszyć swej owczarni”.
Marcin Jakimowicz