W niedzielnych wyborach parlamentarnych, po przeliczeniu 99 proc. głosów, zwycięża rządząca Szwecją Partia Robotnicza-Socjaldemokraci (S) z wynikiem 28,4 proc. Trzecie miejsce osiąga antyimigranckie ugrupowanie Szwedzcy Demokraci (SD), otrzymując 17,6 proc. głosów.
"Ja i mój rząd będziemy dążyć, aby przekroczyć dotychczasowy podział na bloki czerwono-zielony i centroprawicowy" - powiedział dotychczasowy premier Szwecji Stefan Loefven z Partii Robotniczej-Socjaldemokraci.
Konserwatywno-liberalna Umiarkowana Partia Koalicyjna (M) zajęła drugie miejsce z wynikiem 19,8 proc. głosów. Jej lider Ulf Kristiansson bezskutecznie wezwał premiera do dymisji.
Nieoczekiwany sukces - trzecie miejsce - Szwedzkich Demokratów spowodował, że nie ma większości żaden z dotychczasowych bloków, ani czerwono-zielony z socjaldemokratami na czele, ani centroprawicowy, w którym prym wiedzie Umiarkowana Partia Koalicyjna.
SD w nowym parlamencie może liczyć na 62 mandaty i być języczkiem u wagi między dotychczasowymi koalicjami.
Frekwencja w niedzielnych wyborach wyniosła 84,8 proc. (w poprzednich - 83,4 proc.).
Szwecję czekają długie polityczne pertraktacje, których celem będzie zbudowanie większości w parlamencie. Podczas wieczoru wyborczego przewodniczący Szwedzkich Demokratów Jimmie Akesson zadeklarował, że chce mieć wpływ na ukształtowanie nowego rządu. "Jesteśmy gotowi do współpracy" - powiedział. Ta zapowiedź oznacza, że poprze on raczej centroprawicowe partie. Z drugiej strony socjaldemokraci będą próbować zbudować większość opierając się na głosach liberałów oraz agrarnej Partii Centrum.
Koalicja partii lewicowych może liczyć jedynie na 144 mandaty w 349-osobowym parlamencie, zaś prawicowy sojusz bez SD na 143 mandaty. Żadna z partii nie zadeklarowała chęci rozmów do czasu podania oficjalnych wyników, które mają być ogłoszone w poniedziałek.
W niedzielę w Szwecji odbywały się także wybory do rad gmin oraz rad wojewódzkich.