Donald Trump coraz śmielej zaprowadza swoje porządki w Ameryce i na świecie. Dla Polski nie jest to zła wiadomość.
03.09.2018 14:31 GOSC.PL
Donald Trump rozkręca wojnę handlową z Chinami. Amerykański prezydent jeszcze w tym tygodniu ma ogłosić kolejne cła na produkty z Państwa Środka. Ale już teraz chińska gospodarka zaczyna odczuwać problemy wynikające z wcześniej narzuconych przez Waszyngton ceł. A to właśnie do Chin o pomoc chciały się zgłosić inne ofiary Trumpa, Turcja i Iran, których gospodarcza stabilność również została podważona przez amerykańskie działania. Nie wygląda więc na to, aby Amerykę tak łatwo dało się pokonać.
Donald Trump jest też bliski kolejnego sukcesu. Nowojorski miliarder ogłosił w kampanii wyborczej, że zrekonstruuje NAFTA, czyli umowę o wolnym handlu z Kanadą i Meksykiem. I właśnie się okazuje, że Amerykanie i Meksykanie są blisko ustanowienia nowej umowy handlowej. Jeśli dojdzie ona do skutku, Kanada również będzie musiała przyjąć część amerykańskich warunków.
Amerykański prezydent wydaje się niezwykle skuteczny w swoich działaniach. Gospodarka Stanów Zjednoczonych rośnie w szybkim tempie, a bezrobocie jest historycznie niskie. Co więcej, Trump powoli przejmuje Partię Republikańską. Kandydaci z jego poparciem wygrywają kolejne prawybory partyjne przed wyborami do Kongresu. Sondaże wskazują na to, że z tymi ostatnimi stronnicy Trumpa też nie powinni mieć problemu.
Skuteczność Ameryki pod wodzą Trumpa powinna nam dawać do myślenia. Następnym w kolejce do konfrontacji z USA jest Unia Europejska. USA mają z Europą, przede wszystkim z Niemcami, niekorzystny bilans handlowy. Jednocześnie bezpieczeństwo w Europie opiera się na amerykańskim parasolu ochronnym. Donald Trump od początku swych rządów daje do zrozumienia, że tego stanu rzeczy tolerował nie będzie.
Europa będzie musiała na jakieś ustępstwa wobec Waszyngtonu pójść. Albo europejskie kraje będą musiały zwiększyć wydatki wojskowe, albo zgodzić się na kupowanie większej ilości amerykańskich produktów. Paradoksalnie, Polska już spełniła oba te warunki. Nasze wydatki wojskowe już wynoszą wymagane 2 proc. PKB, a kupno amerykańskiego gazu jest częścią naszej strategii dywersyfikacji dostaw tego surowca.
Sukces Trumpa w negocjacjach z UE jest nam na rękę. Najłatwiej zrównoważyć handel Europy z Ameryką kupując od niej surowce energetyczne i sprzęt wojskowy. A to by oznaczało podwójny cios dla agresywnej polityki Kremla. Po pierwsze, surowce sprowadzane z USA, takie jak gaz ziemny, zmniejszyłyby zależność kontynentu od dostaw rosyjskich, a to zmniejszyłoby możliwości rosyjskiego szantażu. Po drugie, współpraca amerykańsko-europejska na polu przemysłu zbrojeniowego sprawiłaby, że rosyjska armia zaczęłaby odstawać nie tylko od amerykańskiej, ale i od armii krajów europejskich. I każdy agresywny ruch Moskwy w rejonie interesów europejskich wiązałby się dla Rosjan z wielkim ryzykiem.
Polska zawsze miała dobre relacje z USA. I nie wynika to wcale z sentymentu. Od pewnego czasu los stawia na drodze Warszawy i Waszyngtonu te same zagrożenia dla ich interesów. Najpierw był to światowy komunizm. Teraz jest to agresywna polityka zagraniczna Rosji i niemieckie próby gospodarczego zdominowania Europy. Kiedy więc amerykański przywódca postanowił bardziej zdecydowanie walczyć o interesy swojego kraju, Polska nie leży na trasie „trumpowego walca”. Wręcz przeciwnie, może tylko na efektach tego „walcowania” skorzystać. Możemy więc trzymać kciuki za nowojorskiego miliardera.
Bartosz Bartczak