Duchowni z zasady prowadzą ohydne życie i cały ich autorytet bierze się tylko z tego, że przeciętny wierny nie wie, co dzieje się za murami plebanii - tak się to czyta.
07.08.2018 12:30 GOSC.PL
Pojawił się zwiastun zapowiadanego od dawna filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. „Afera murowana. Zapowiedź nowego filmu Smarzowskiego nie zostawia suchej nitki na duchowieństwie” – ucieszyli się na portalu NaTemat.pl.
Zerknąłem tam – i zawiodłem się. Słysząc wcześniej o przygotowaniach do tego filmu sądziłem, że to będzie coś mocnego, pewnie przerysowanego, jak to u Smarzowskiego, ale jednak jakoś poważnego. Sądziłem, że to zaboli, ale odsłoni jątrzącą się ranę – co w ogólnym rozrachunku zawsze przecież sprzyja jej oczyszczeniu i gojeniu się. Tymczasem zobaczyłem coś jak reklamówkę od Palikota: bandę koszmarnych hipokrytów, którzy chleją, zabawiają się z panienkami i ślinią się wgapieni w stosy banknotów wyłudzonych od naiwnych owieczek. A między tym ględzą pobożne kawałki na użytek ludu.
Nikt uczciwy, a choć trochę zorientowany, nie powie, że w Kościele nie dzieją się rzeczy straszne. Jednak nikt taki nie powie też: „Oto Kościół”. Nie powie, że tak to po prostu jest – że duchowni z zasady i z definicji prowadzą ohydne życie i cały ich autorytet bierze się tylko z tego, że przeciętny wierny nie wie, co dzieje się za murami plebanii. Tymczasem zwiastun sugeruje, że taki właśnie jest przekaz filmu „Kler”.
Wiem, oczywiście, że zapowiedź to nie film. W zwiastunie jednak daje się zwykle najlepsze kawałki, najbardziej reprezentatywne dla filmu. Jeśli tak jest i w tym przypadku, to znaczy, że będziemy mieli kolejny obraz odwołujący się do banalnych stereotypów o pazerności i obłudzie kleru. Jeżeli ten film rzeczywiście w taki właśnie sposób „nie zostawia suchej nitki na duchowieństwie”, to znaczy, że nie będzie to wartościowe dzieło. I w tej sytuacji, żeby się sprzedać, będzie potrzebował „murowanej afery”. Wydaje się jednak, że rzecz nie jest godna nawet słabego skandalu.
Franciszek Kucharczak