Z ojcem Dariuszem Kowalczykiem rozmawia Marcin Jakimowicz
„Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął, ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków...
Marcin Jakimowicz: Zmartwychwstanie kojarzymy z eksplozją światła. Tymczasem Jan pisze wyraźnie: „Wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno”. Dlaczego najważniejsze wydarzenia chrześcijaństwa dokonywały się w nocy?
O. Dariusz Kowalczyk: – Liturgia Wigilii Paschalnej powinna zaczynać się, kiedy jest już ciemno, bo w ciemnościach widać blask paschalnej świecy, rozjaśniającej mrok. „Pojedynek” mroku ze światłem to symbol Bożych interwencji w ludzkiej historii. Wielkanocny poranek jest dla nas potężnym znakiem nadziei i obietnicą, że końcem naszej ziemskiej egzystencji nie jest nieprzenikniona ciemność mroku, ale radosny blask zmartwychwstania ku życiu wiecznemu. Pewien żydowski midrasz mówi o czterech wielkich nocach historii zbawczej: noc stworzenia, noc przejścia przez Morze Czerwone, noc Abrahama i Izaaka na górze Moria oraz noc przyjścia Mesjasza. Chrześcijanie do tych nocy dodają właśnie noc zmartwychwstania i noc ponownego przyjścia Chrystusa. Jeden z bohaterów książki von Kuehnelt-Leddihna „Jezuici, burżuje, bolszewicy” stwierdza: „Powinniśmy być dumni, że nazywają nas »czarnymi«. Dzień to blichtr, a noc to prapoczątek i koniec wszechrzeczy! – I przebiegając myślą dotychczasowe życie stwierdził, że żył prawie wyłącznie nocą; nocą modlił się i nocą pracował, myślał, marzył, tworzył, a we dnie tylko nerwowo i bezmyślnie pędził od zajęcia do zajęcia, prowadził płytkie rozmowy i załatwiał bezcelowe sprawy”. To kolejne znaczenie nocy – noc jako czas tajemniczy, w którym przeczuwamy bardziej to, co rzeczywiście jest ważne.
Apostołów przeraziła opowieść kobiet wracających znad grobu. Czy to nie dziwne? Czy można się przerazić tym, że Jezus żyje?
– Ewangeliczne opowieści o zmartwychwstaniu są dwuznaczne: nadzieja przeplata się z lękiem. Nie ma w tym nic dziwnego. Zastanówmy się, jak byśmy zareagowali na wieść, że ukochana i bardzo ważna dla nas osoba, która umarła, jednak żyje? Poza tym uczniowie nie potrafili zinterpretować, co pojawienia się Zmartwychwstałego właściwie miałyby znaczyć. Czyżby znowu mieli zacząć chodzić za Mistrzem po wsiach i miastach? W jakim celu? Apostołowie bali się i była to reakcja po ludzku jak najbardziej zrozumiała. Ale po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu wydarzyło się coś, co sprawiło, że zalęknieni uczniowie Jezusa stali się odważnymi głosicielami Dobrej Nowiny. Cóż to za wydarzenie? To oczywiście zesłanie Ducha Świętego. To Duch, posłany przez Zmartwychwstałego, pozwolił zrozumieć dogłębnie sens śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Dla mnie ewangeliczne opisy reakcji na wieść o pustym grobie są jednym z dowodów prawdziwości Ewangelii. Nie ma w nich jakichś ckliwych historyjek z narzucającym się happy endem. Jest prawda o Bogu i prawda o człowieku.
„Chrześcijaństwo nie jest już marszem życia przez cmentarze świata – ubolewa Evdokimov. – Chrześcijanie zrobili wszystko, by wyjałowić Ewangelię. Religia stała się nieszkodliwa, spłaszczona, grzeczna i rozsądna – i przez to niestrawna”. Gdzie podział się nasz paschalny zachwyt?
– Właśnie! Zachowujemy się tak jak apostołowie po zmartwychwstaniu, a przed zesłaniem Ducha Świętego. Niby dotarła do nas wieść, że Jezus żyje, że okazał się mocniejszy od śmierci, ale wciąż trwamy w naszych lękach, z przyzwyczajeniami „starego człowieka”. Brak nam Ducha. W ten brak wciska się mentalność „politycznej poprawności”. Dla niektórych uśpionych chrześcijan od orędzia o Zmartwychwstałym ważniejsze jest głoszenie, że każdy ma swoją prawdę: zwolennicy aborcji mają swoją, a przeciwnicy swoją, i że najważniejszym dogmatem jest tolerancja. W tej wizji chrześcijanie mają siedzieć w swoich kościółkach i nie narzucać się dzisiejszemu światu. Co najwyżej mogą przepraszać za swoje i nie swoje grzechy. Wyjdźmy z tego położenia i zacznijmy mówić o Zmartwychwstałym.