W przygotowaniu wspólnej deklaracji premierów Polski i Izraela, Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanjahu, skrytykowanej w czwartek przez Instytut Yad Vashem, od początku uczestniczyła główna historyk Yad Vashem, Dina Porat.
Informuje o tym dziennik "Jerusalem Post", powołując się na Jaakowa Nagela i Josepha Ciechanowera, którzy deklarację tę przygotowali. W reakcji na krytykę Yad Vashem wydali oświadczenie, w którym podkreślili, że "historyczne twierdzenia" zawarte w tej deklaracji były przez nią zaaprobowane.
"Jerusalem Post" pisze, że nie udało się uzyskać komentarza Porat.
Yad Vashem uznał obecnie, że zawarte w dokumencie stwierdzenia są niezgodne z obecną wiedzą historyczną.
Jak napisano w oświadczeniu umieszczonym na stronie internetowej Instytutu, "przeprowadzona przez historyków Yad Vashem pogłębiona analiza wykazuje, że historyczne twierdzenia we wspólnym oświadczeniu (premierów) zaprezentowane jako niezaprzeczalne fakty zawierają poważne błędy i przekłamania".
Instytut podkreśla, że wspólna deklaracja szefów rządów "zawiera bardzo problematyczne sformułowania, które są niezgodne z obecną i obowiązującą wiedzą historyczną w tej dziedzinie". Stwierdzenia te wpisują się w narrację, "którą badania naukowe już dawno obaliły, a mianowicie, że polski rząd na uchodźstwie oraz jego podziemne siły zbrojne niestrudzenie dążyły - w okupowanej Polsce i nie tylko - do udaremnienia eksterminacji polskich Żydów".
Zgodnie z deklaracją Morawieckiego i Netanjahu rząd na uchodźstwie stworzył "mechanizm systemowej pomocy i wsparcia dla osób pochodzenia żydowskiego" i podejmował zdecydowane działania wobec Polaków, którzy denuncjowali Żydów. Yad Vashem zauważa, że "choć w deklaracji wspomina się o przypadkach Polaków dopuszczających się okrucieństw wobec Żydów, mowa także o +licznych Polakach+, którzy ryzykowali życiem, by Żydów ratować".
"Istniejące dokumenty i dziesięciolecia badań historycznych dają całkowicie odmienny obraz: polski rząd na uchodźstwie z siedzibą w Londynie oraz Delegatura (rządu na kraj) nie działały stanowczo w imieniu polskich obywateli pochodzenia żydowskiego w żadnym momencie trwania wojny. Duża część polskiego ruchu oporu występującego w licznych nurtach nie tylko nie zdołała Żydom pomóc, ale też nierzadko aktywnie uczestniczyła w ich prześladowaniu" - podkreśla Yad Vashem w polemice z tekstem deklaracji premierów Polski i Izraela.
Instytut zauważa również różnicę w skali występowania pomocy Żydom oraz prześladowań. "Trzy dekady historycznych badań również tu ukazują całkowicie odmienny obraz: pomoc Żydom ze strony Polaków była stosunkowo rzadka, a ataki, a nawet morderstwa Żydów były zjawiskiem powszechnym" - czytamy. Yad Vashem w oświadczeniu podkreśla, że "imponujące" działania ratującej Żydów Żegoty, wspieranej przez polski rząd na uchodźstwie, "nie mogą być przekładane na polskie społeczeństwo jako całość" ani "generalnie przypisywane instytucjom polskiego ruchu oporu".
"(...) Analiza dokumentacji i badania wykazują, że nawet Polacy, którzy starali się pomagać udręczonym Żydom, bali się swoich polskich sąsiadów nie mniej niż niemieckich okupantów. Próba gloryfikacji pomocy udzielonej Żydom i zaprezentowanie jej jako powszechnego zjawiska, jak również próba pomniejszenia roli Polaków w prześladowaniach Żydów są nie tylko wbrew prawdzie historycznej, lecz również wbrew pamięci o heroizmie Sprawiedliwych wśród Narodów Świata" - napisało Yad Vashem o podpisanej 27 czerwca deklaracji szefów rządów Polski i Izraela.
W oświadczeniu Instytutu skrytykowano również zawarte w dokumencie stwierdzenie, że "niektórzy ludzie - niezależnie od pochodzenia, wyznania czy światopoglądu - ujawnili swe najciemniejsze oblicze". Zdaniem Yad Vashem w ten sposób "oddziela się tragedię, która spotkała Żydów od jej konkretnego kontekstu historycznego i realiów okupowanej w czasie wojny Polski". Yad Vashem ocenia, że stanowi to "oburzającą insynuację, że Żydzi również ujawnili wówczas +swe najciemniejsze oblicze+" oraz podkreśla, że ci, którzy to najciemniejsze oblicze ujawnili, "nie byli pozbawieni tożsamości". "Byli Polakami i katolikami i kolaborowali z niemieckim okupantem, którego nienawidzili, prześladując polskich obywateli pochodzenia żydowskiego" - podkreślił Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu.
Yad Vashem również stanowczo sprzeciwił się "zestawianiu zjawiska antysemityzmu z tak zwanym +antypolonizmem+", o którym mowa w deklaracji szefów rządów. Zaznaczono, że choć powinno się położyć kres użyciu błędnego sformułowania "polskie obozy śmierci", "używanie takich terminów jak +antypolonizm+ jest całkowicie anachroniczne i nie ma nic wspólnego z antysemityzmem".
W swoim czwartkowym oświadczeniu Yad Vashem odniósł się również do polskiej ustawy o IPN, z której 27 czerwca polskie władze usunęły art. 55a grożący karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności m.in. za zbrodnie III Rzeszy oraz art. 55b głoszący, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".
Wówczas w reakcji na te działania Yad Vashem nazwał je "pozytywnym krokiem we właściwym kierunku". W czwartek Instytut podkreślił, że choć było to "bez wątpienia ważne", "wycofanie (tych artykułów za pomocą nowelizacji z 27 czerwca - PAP) usuwa jednak wyraźne wyłączenie, jakim objęto w sformułowaniach nowelizacji (ze stycznia) badania naukowe i przedsięwzięcia artystyczne". "Inne zapisy (obowiązującej nowelizacji), które pozostały niezmienne, umożliwiają w ramach prawa cywilnego" ściganie za naruszenie dobrego imienia państwa polskiego i polskiego narodu - uważa Instytut. W deklaracji premierów zapewniono, że osoby z kręgów nauki czy edukacji nie będą podlegały odpowiedzialności prawnej, "jednak nie zostało to jasno wyrażone" w czerwcowej nowelizacji ustawy o IPN - twierdzi Yad Vashem.
"(...) Jakakolwiek próba ograniczenia akademickiego i publicznego dyskursu na temat kwestii historycznych do jednej niepodlegającej zmianom państwowej narracji za pomocą przepisów prawnych i kar jest niewłaściwa i stanowi wyraźne naruszenie (wolności - PAP) badań naukowych" - podkreśla w czwartkowym oświadczeniu Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu.