Pozwolenia na pracę będą wydawane na pięć lat, a np. Filipińczycy i Wietnamczycy w ogóle nie będą ich potrzebowali - podaje w poniedziałek "Dziennik Gazeta Prawna".
Dobiegają końca negocjacje między resortami pracy, spraw wewnętrznych oraz inwestycji i rozwoju dotyczące strategii imigracyjnej. Jej częścią ma być nowelizacja ustawy o instytucjach rynku pracy - podaje gazeta.
"Znajdują się w niej instrumenty ułatwiające zatrudnienie przybyszów spoza Unii" - powiedział "DGP" wiceminister pracy Stanisław Szwed.
Rząd będzie chciał wydłużyć m.in. możliwość pracy na podstawie oświadczenia. Obecnie obywatele sześciu państw byłego ZSRR mogą pracować u nas maksymalnie pół roku, a po zmianach będzie to rok. Politycy wyjaśniają, że jest to strategia będąca odpowiedzią na sytuację na rynku pracy.
"Niedobór rąk do pracy jest widoczny niemal w każdej branży. Nawet w niewielkich miastach, w których jeszcze niedawno było dwucyfrowe bezrobocie, zaczyna brakować chętnych" - powiedział gazecie wiceminister inwestycji i rozwoju Paweł Chorąży.
Z tego powodu rząd planuje ułatwić wszystkim przybyszom spoza UE uzyskiwanie zezwoleń na pracę i wydłużyć czas ich obowiązywania. Obecnie są to najwyżej trzy lata, wkrótce może być nawet pięć. Ważne jest też to, że małżonek osoby, która ma zezwolenie na pracę, nie będzie musiał się starać o taki dokument - informuje gazeta.
Urzędnicy chcą także wydłużyć listę krajów, których obywatele podlegają łagodniejszej polityce migracyjnej.
"Chodzi o państwa Azji Południowo-Wschodniej, np. Wietnam czy Filipiny. Mamy informacje od pracodawców, że osoby z tych krajów szybko aklimatyzują się w Polsce i dobrze się integrują" - powiedział "DGP" wiceminister Paweł Chorąży.
Celem nowej strategii jest nie tylko wypełnienie imigrantami coraz bardziej pogłębiającej się luki na rynku pracy. Politycy deklarują, że chcą, aby przybysze osiedlali się u nas, zakładali rodziny. I w taki sposób pomogli nam załatać dziurę demograficzną - podsumowuje gazeta.