Mam obawy, że ogłoszona na oficjalnej stronie Prezydenta RP Antologia Niepodległości nie powali nas na kolana.
Nawet wtedy, gdy pojawi się – oprawiona w skórę i odziana w narodowe barwy – w okienkach polskich urzędów pocztowych. Próbuję zrozumieć, co było intencją zgromadzenia tu akurat 44 tekstów, bo nie ważyłbym się powiedzieć „utworów”, ponieważ ich wartość literacka nie jest tej samej próby. Czasem nawet jest wątpliwa. Łączy je postawa prężenia patriotycznego ducha, nie troski o walor artystyczny. Zważywszy na bogoojczyźniany szew całości, ich liczba nie jest kabalistyczno-‑profetyczną aluzją, jak u Mickiewicza, bo eksponowałaby znaczenia spod znaku „z matki obcej” (zatem nie modelowej Matki Polki). A tego tu nie widać. Zbawca i patron niepodległości, który jest z „krwi obcej”, raczej nie został wpisany w ideę i intencję tej antologii. Doradcom prezydenta chodziło więc zapewne o asocjacje związane z poświęceniem, heroizmem i ofiarą krwi („krew jego dawne bohatery”), ale umknęło im, że narodowe symbole nie są tak proste jak żołnierskie komendy. Być może na szczęście.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.