Zamieszanie trwa, ale na szczęście jest Duch Święty.
Nie milkną dyskusje wokół „Amoris laetitia”. I nie chodzi tylko o Komunię rozwiedzionych współżyjących w nowych związkach. Wychodząc od adhortacji, próbuje się przebudować całą katolicką teologię moralną, szczególnie kwestie dotyczące seksualności. W tej debacie jednym z istotnych elementów jest zdanie, które znajdujemy w nr. 305 „Amoris laetitia”: „Ze względu na uwarunkowania i czynniki łagodzące możliwe jest, że pośród pewnej obiektywnej sytuacji grzechu osoba, która nie jest subiektywnie winna albo nie jest w pełni winna, może żyć w łasce Bożej, może kochać, a także może wzrastać w życiu łaski i miłości, otrzymując w tym celu pomoc Kościoła”. Zdanie to jest różnie interpretowane i różnie aplikowane do konkretnych sytuacji. Zauważmy, że także Jan Paweł II w „Familiaris consortio” twierdził, iż żyjący w związkach niesakramentalnych mogą wypraszać sobie u Boga łaski (nr 84). Z tego nie wynika jednak (a przynajmniej nie wynikało), że Kościół ma prawo dopuszczać takie osoby do Komunii. Może jednak i powinien głosić nadzieję, że jeśli „niesakramentalni” na sposób sobie właściwy podążają za Bogiem w Kościele, to Bóg udziela im swych łask pozasakramentalnie. Dzisiaj jednak próbuje się wyjść daleko poza tego rodzaju nadzieję. Wiąże się to z dwoma pojęciami: „prawo gradualności” i „gradualność prawa”. To pierwsze wskazuje na fakt, że osoby podlegają prawu stopniowego rozwoju. Czym innym jest jednak gradualność prawa. To propozycja moralności rozłożonej na etapy, przystosowanej do ludzkich postaw i poglądów tu i teraz. I tak relacje seksualne miałyby być relatywną „formą komunikacji” i jako takie nie powinny być oceniane w świetle jakichś niezmiennych zasad. Wszak istnieją różne rodzaje związków: heteroseksualne, monogamiczne, homoseksualne itd. I nawet jeśli idealnym sposobem życia jest otwarte na potomstwo małżeństwo sakramentalne jednego mężczyzny i jednej kobiety, to wedle idei stopniowalności prawa należałoby uznać także inne związki za dopuszczalne, choć nie idealne. Co więcej, godne jakiegoś błogosławieństwa ze strony Kościoła. Tymczasem już w 1980 roku Jan Paweł II przekonywał, że oczywistej stopniowości (gradualności) wzrastania człowieka nie należy mylić z „gradualnością prawa”, „jak gdyby istniały różne stopnie i różne formy przykazań Bożego prawa w zależności od sytuacji, w której znajduje się człowiek”. Zamieszanie trwa, ale na szczęście jest Duch Święty.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ