Stanowisko rządu jest jednoznaczne: zero tolerancji dla propagowania faszyzmu czy innego totalitarnego systemu - powiedział w środę na posiedzeniu sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych wiceminister SWiA Jarosław Zieliński
Komisja w środę zajmowała się wnioskiem klubu Nowoczesna, o przedstawienie na posiedzeniu Sejmu informacji na temat ustaleń służb co do analizy nagrań i zdjęć z ostatniego Marszu Niepodległości pod kątem m.in. propagowania faszyzmu. W posiedzeniu komisji uczestniczyli m.in. wiceminister SWiA Jarosław Zieliński, komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk oraz komendant stołeczny policji nadinsp. Paweł Dobrodziej.
Po zapoznaniu się z informacją MSWiA komisja uznała ją za wystarczającą, a tym samym negatywnie zaopiniowała wniosek o przedstawienie jej na posiedzeniu plenarnym Sejmu. Za przyjęciem informacji głosowało 11 posłów, 8 było przeciw.
Wiceminister Jarosław Zieliński powiedział, że stanowisko rządu jest jednoznaczne - "zero tolerancji dla zachowań niezgodnych z prawem". "Zero tolerancji dla propagowania tego, o czym mówi art. 256, paragraf pierwszy KK, a więc propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa. Nawoływanie do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych, albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch" - podkreślił.
Wniosek Nowoczesnej przedstawił poseł Mirosław Suchoń. "To jest przerażające, że ludzie, którzy skandowali hasła rasistowskie, nawiązujące do faszyzmu, mogli swobodnie maszerować w ramach Marszu Niepodległości, a osoby, które wykrzykiwały hasła antyfaszystowskie, antyrasistowskie zostały przez policję zatrzymane, wylegitymowane i są doniesienia o tym, że są wobec nich prowadzone postępowania" - dodał Suchoń.
Zieliński poinformował, że policja zabezpieczyła materiały ujawnione "zarówno w internecie jak i poprzez monitoring miejski, m.in. (...) filmy video, fotografie, nagrania kamer monitoringu". Zapewnił, że uwzględniono wszelkie dostępne źródła.
"Policja m.in. zwróciła się do 7 stacji telewizyjnych o przekazanie posiadanych materiałów dotyczących przebiegu Marszu Niepodległości. Analizowała pod kątem przydatności w toczącym się śledztwie również materiały nadsyłane na bieżąco przez internautów czy instytucje, np. Rzecznika Praw Obywatelskich" - powiedział Zieliński.
Jak dodał, 4 grudnia powołana została w komendzie stołecznej policji specjalna grupa śledcza, mająca ustalić tożsamość osób, które podczas Marszu Niepodległości używały haseł i transparentów mających charakter "mowy nienawiści".
"W tym celu m.in. w dniu 7 grudnia 2017 r. oraz w dniu 12 grudnia do wszystkich komend wojewódzkich policji w kraju rozesłane zostały celem personalizacji wizerunki łącznie 8 osób. Do chwili obecnej nie otrzymano pozytywnych informacji zwrotnych" - powiedział Zieliński.
Wiceszef MSWiA zaznaczył również, że zgodnie z przepisami, w pierwszej kolejności działania wobec zdarzeń na Marszu Niepodległości mogło podjąć miasto stołeczne Warszawa. Przywołał art. 20 prawa o zgromadzeniach, który mówi, że "zgromadzenie może być rozwiązane przez przedstawiciela organu gminy, w tym przypadku miasta stołecznego Warszawy, jeżeli jego przebieg zagraża życiu lub zdrowiu ludzi". "Tych działań nie podjęto" - podkreślił Zieliński.
Przypomniał ponadto, że niezależnie od śledztwa prowadzonego przez KSP pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie, trwa drugie postępowanie - Komendy Rejonowej Policji Warszawa 1, które dotyczy "publicznego propagowania faszystowskiego ustroju państwa przez prezentowanie transparentu zawierającego faszystowski symbol w postaci swastyki". Jak zaznaczył, postępowanie to nie dotyczy uczestników Marszu Niepodległości, tylko kontrdemonstrantów z organizacji Obywatele RP. Jak mówił, policja w listopadzie w tej sprawie zatrzymała dwóch mężczyzn.
Również komendant główny policji Jarosław Szymczyk zaznaczył, że w polskiej policji nie ma jakiegokolwiek przyzwolenia ani taryfy ulgowej dla tych, którzy łamią zapisy art. 256 kk., mówiący m.in. o konsekwencjach za propagowanie faszyzmu.
Szymczyk zwrócił uwagę, że obecnie trudno jest przewidzieć konsekwencje, gdyby policjanci podczas Marszu Niepodległości zdecydowali na interwencję w związku z transparentami. "Mówimy na pewno o sytuacji negatywnej. Faktycznie takie transparenty na marszu się pojawiły. One się pojawić nie powinny. Powinniśmy walczyć z tego typu zachowaniami. Natomiast rodzi się pytanie, czy dzisiaj nie rozmawialibyśmy o sytuacjach dramatycznych, gdyby ta interwencja policji była bardziej zdecydowana. () Czy nie doszłoby do jakichś zbiorowych zakłóceń porządku, czy nie doszłoby np. do wybuchu paniki w tak ogromnym tłumnie, który mógłby być strasznie dramatyczny" - pytał.
Komendant zaznaczył, że "nie odpuszczono tematu banerów i transparentów". "Skierowano na to kamery, rejestrowano maksymalną ilość materiału" - mówił. Dodał, że "niezwłocznie" po zakończeniu marszu wszczęto czynności, które mają ustalić osoby, prezentujące treści. "Sporządzono 70 protokołów oględzin płyt. Do oględzin zostało kolejnych 30 płyt z tego marszu. Materiał cały czas jest gromadzony" - powiedział.
Szymczyk zwrócił też uwagę, że nie ma jeszcze opinii biegłego, czy treści prezentowane na banerach wyczerpały znamiona art. 256 K.K. Zaznaczył również, że artykuł ten mówi m.in. o "publicznym" propagowaniu faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa. Wyjaśniał, że wiele wątpliwości budzi tutaj słowo "publicznie". Zaznaczył, że w wielu przypadkach policja ma związane ręce, ponieważ imprezy, na których są prezentowane m.in. faszystowskie treści są zamknięte, biletowane i przeznaczone dla wąskiej grupy osób. "Niestety później możliwości karania tych osób okazują się nieskuteczne" - wyjaśniał Szymczyk.
Zwrócił uwagę również na paragraf drugi 256 art. KK. Mówi on m.in., że karze podlega ten, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające zakazane treści.
"Piękny przepis, tylko jest jeszcze paragraf trzeci" - podkreślił komendant główny policji i przypomniał, że art. 3 mówi, że nie popełnia przestępstwa ten, kto dopuścił się zakazanego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.
"Znowu rozbijamy się o przepisy. Jeżeli dzisiaj z tej sali chcemy wyjść w przekonaniu takim, że to jest problem i chcemy z nim skutecznie walczyć, to dajcie nam jako służbom narzędzia. Ten przepis w chwili obecnej takim narzędziem nie jest" - stwierdził Szymczyk.
11 listopada pod hasłem "My chcemy Boga" ulicami Warszawy w Marszu Niepodległości przeszło - jak szacuje policja - ok. 60 tys. osób. Niektórzy uczestnicy demonstracji, oprócz polskich flag, nieśli także transparenty, na których widniały np. hasła: "Wszyscy różni, wszyscy biali" czy "Europa tylko dla białych". Pojawiły się także doniesienia o wykrzykiwaniu haseł takich jak "Sieg Heil", "Biała siła", "Żydzi won z Polski" i "Usunąć żydostwo z władzy".
Po incydencie wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński informował w Sejmie, że podczas stołecznej demonstracji pojawiło się pięć transparentów, które mogły naruszać prawo. Śledztwo w tej sprawie, na podstawie art. 256 par. 1 Kodeksu karnego wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście. Później przejęła je Prokuratura Okręgowa w Warszawie.