Amerykański sekretarz stanu Rex Tillerson oświadczył we wtorek, że ostatecznie to Rosja "ponosi odpowiedzialność" za ataki z użyciem broni chemicznej w Syrii. Zaznaczył, że reżim Baszara el-Asada prawdopodobnie wciąż dopuszcza się takich zbrodni.
"Tylko wczoraj więcej niż 20 cywilów, głównie dzieci, ucierpiało najprawdopodobniej na skutek ataku z użyciem chloru" we Wschodniej Gucie - powiedział Tillerson. Podkreślił, że rząd w Damaszku "prawdopodobnie kontynuuje używanie broni chemicznej przeciwko Syryjczykom".
Ktokolwiek przeprowadził ataki, ostatecznie to Rosja "ponosi odpowiedzialność" zarówno za "ofiary we Wschodniej Gucie", jak i "niezliczonych Syryjczyków, których zaatakowano bronią chemiczną od rozpoczęcia rosyjskiej interwencji (w Syrii)" - dodał amerykański sekretarz stanu.
Tillerson zaznaczył, że Moskwa nie przestrzega porozumienia z USA z 2013 roku dotyczącego likwidacji broni chemicznej w Syrii oraz pomaga rządowi w Damaszku łamać Konwencję o zakazie broni chemicznej (CWC).
Amerykański szef dyplomacji wezwał również Rosję do "zaprzestania wetowania rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie pociągnięcia do odpowiedzialności winnych ataków chemicznych" w Syrii - przekazała AP.
Przebywający z wizytą we Francji Tillerson ogłosił również we wtorek powstanie nowej międzynarodowej grupy, której "celem jest położenie kresu bezkarności za używanie broni chemicznej". Jak podała AP, USA oraz 28 pozostałych państw sygnatariuszy umowy zamierzają "sprawniej identyfikować oraz karać" każdego, kto jej używa.We wtorek Tillerson spotkał się w Paryżu z francuskim ministrem spraw zagranicznych Jean-Yves'em Le Drianem. Od środy będzie towarzyszył prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, a w piątek przybędzie do Warszawy.