Największym zagrożeniem, jakie pojawia się na horyzoncie 2018 roku, nie są złe rządy, ale trwałe skażenie kultury i obyczajów.
W rok stulecia niepodległości wkraczamy jako kraj paradoksów. Mamy najlepszą od 1989 roku kondycję gospodarki i najgłębszy konflikt polityczny. Znakomite nastroje konsumenckie kontrastują z frustracją elit. Obóz rządowy ma najwyższe poparcie wśród wyborców w Polsce i najgorsze notowania w instytucjach europejskich. Jedni mówią o ostatecznym końcu komunizmu, inni o jego triumfalnym powrocie. To już nie jest kwestia różnicy zdań, ale diametralnie odmiennej diagnozy sytuacji. O ile jednak przyjęcie jej w wersji wygłoszonej podczas exposé premiera Morawieckiego otwiera jakieś możliwości ewolucji, o tyle uznanie za prawdziwą diagnozy opozycji rodzi konsekwencje dramatyczne, by nie rzec: rewolucyjne. Teza o upadku w Polsce demokracji i ostatecznej dewastacji państwa musi prowadzić do rozwiązań nadzwyczajnych i niedemokratycznych (by demokrację przywrócić). Szykuje nam się rok bardzo trudnego współistnienia w dwóch kompletnie nieprzystających rzeczywistościach. I brutalnej walki o rząd polskich dusz, by jedną z tych rzeczywistości wybrały.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko